Święci są bardzo zajęci
|
Autor: Polonia Christiana dla:
pulswalbrzycha@gmail.com
Data: 30.11.2018
Nie można zmilczać "Zamętu i Milczenia" kryzysu czy - raczej destrukcji antychrześcijańskiej - rękami marksistowskimi w "Amoris Laetitia"
Bilans pięciu lat pontyfikatu Franciszka - "Zmiana paradygmatu" |
|
|
Nie można zmilczeć "Zamętu i Milczenia" kryzysu czy - raczej destrukcji antychrześcijańskiej rękami marksistowskimi w "Amoris Laetitia" |
PrzedsłowieSzanowni Państwo, Drodzy Przyjaciele PCh24.pl!Oddajemy w Państwa ręce unikatową publikację, wyjaśniającą i porządkującą
problem zamieszania trwającego w Kościele od momentu ukazania się
adhortacji Amoris laetitia. Dokument ten tuż po publikacji w kwietniu 2016
roku wzbudził olbrzymie kontrowersje. Postanowiliśmy raz jeszcze przypomnieć,
o co toczy się dziś wielka debata w Kościele i dokąd może ona nas
doprowadzić. Zespół PCh24.pl |
K R Y S T I A N K R A T I U K - KrÓtka histOria zaMĘtu
Jak doszło do tego, że po jednej stronie Odry duchowni Kościoła katolickiego
uznają za trwanie w permanentnym grzechu ciężkim to, co
ich bracia w kapłaństwie z drugiej strony rzeki traktują jako stan łaski
uświęcającej? W jaki sposób doprowadziliśmy do ogłoszenia przez wielkie
liberalne media "legalizacji rozwodów w Kościele"? Skąd pomysł, by
z dokumentów Kościoła traktujących o rodzinie wyprowadzać wnioski
dotyczące konieczności... błogosławienia związków homoseksualnych? Kontrrewolucji nie będzie
Synod do spraw rodziny (zorganizowany w dwóch sesjach w roku 2015
i 2016) rozczarował jednak wszystkich sądzących, że nadchodzi jakaś prorodzinna
kontrrewolucja. Okazało się bowiem, iż wielu ojców synodalnych - szczególnie biskupów z Zachodu - interesują zupełnie inne zagadnienia niż
problemy wymienione w poprzednim akapicie. Problemy, na które zwracały
uwagę dziesiątki organizacji katolików świeckich z całego świata. Liczni hierarchowie
(rzecz jasna, nie wszyscy, ale ci najskuteczniej skupiający uwagę
największych mediów relacjonujących zgromadzenie) zamiast o rodzinie
woleli rozmawiać o rozwodnikach i homoseksualistach. Niemożliwe, a jednak...
Po publikacji tego dokumentu rozpoczął się prawdziwy zamęt. Biskupi nastawieni
progresywnie ogłosili sukces i twierdzili, że będzie można teraz
udzielać Komunii Świętej rozwodnikom żyjącym w nowych związkach. Z kolei
hierarchowie przywiązani do tradycyjnego nauczania podkreślali, że nic się
nie zmieniło i w myśl nauki Chrystusa udzielenie Komunii takim osobom jest
absolutnie niemożliwe, gdyż - co powtórzył wprost w swych dokumentach
Jan Paweł II - znajdują się one w stanie permanentnego grzechu ciężkiego. Niejasny przypis i konkretne "Dubia"
Dokument ów ukazał się w kwietniu 2016 roku. Zatytułowano go Amoris laetitia,
co oznacza Radość miłości. Pobieżna lektura adhortacji nie dawała odpowiedzi
na najbardziej zajmujące komentatorów pytanie: czy można, czy
nie można przystępować do Komunii Świętej jako rozwodnik żyjący w nowym
związku cywilnym? Papież pisał o konieczności włączenia takich osób
w życie parafii i tworzenia atmosfery "niewykluczania ich z Kościoła". Dyskusja, której nie było
Historycy Kościoła, jak choćby profesor Roberto de Mattei, przyznają, że żaden
dokument w dziejach papiestwa nie wywołał jeszcze tak wielu niejasności
i żaden nie musiał być interpretowany tak długo przez Kościoły lokalne.
Do dzisiaj bowiem swe interpretacje wydało zaledwie kilka episkopatów,
a wiele innych nadal nad tym pracuje. W 2017 roku w Stanach Zjednoczonych
biskupi ogłosili, że opublikują własną interpretację i wynikające z niej
zalecenia najwcześniej w roku 2019 lub 2020! Polscy wierni w awangardzie aktywnych katolików
Podczas synodu ds. rodziny polscy biskupi dzielnie stawiali opór modernistycznym
pomysłom kardynałów z Niemiec. Arcybiskup Gądecki mówił o zamachu
na trzy sakramenty - Eucharystię, spowiedź świętą i małżeństwo. Arcybiskup Hoser wzywał wręcz do oporu wobec zdrady nauczania Jana
Pawła II ! Konserwatywni komentatorzy z całego świata liczyli na ich zdecydowane
stanowisko i wzięcie na siebie ciężaru liderowania frakcji broniącej
nauczania o małżeństwie. Milczące magisterium i płynące z niego wnioski
Zaskakującym faktem może okazać się istnienie oficjalnej interpretacji Amoris
laetitia, i to napisanej przez samego… papieża Franciszka. Tak - taki fakt
miał miejsce, choć niewielu o nim słyszało. Otóż Ojciec Święty zdecydował
o opublikowaniu swojego listu do biskupów z Argentyny na kartach Acta
Apostolicae Sedis - spisu oficjalnych dokumentów Stolicy Apostolskiej, swoistego
"dziennika ustaw". W dodatku z adnotacją, że odtąd wchodzić ma
w skład papieskiego magisterium. Nikt w Watykanie tej decyzji, podjętej na
początku grudnia 2017 roku, nie ogłosił. Ot, dociekliwi dziennikarze znaleźli
wspomniany list w rzeczonym spisie. Po raz kolejny wszystko odbyło się
w atmosferze zamętu i... milczenia. G R Z E G O R Z K U C H A R C Z Y K *
|
Opublikowana w 1981 roku adhortacja apostolska Familiaris consortio była poważnym ciosem dla kościelnych progresistów, zwłaszcza w tych krajach, które masowo traciły wiernych wskutek rozchodzenia się nauki moralnej Kościoła z wyobrażeniami społeczeństwa przeżartego liberalną rewolucją seksualną. Ojciec Święty jednoznacznie zakazał przystępowania do Stołu Pańskiego tym rozwodnikom, którzy nie żyliby w ponownym związku w czystości. Silne kontruderzenie modernistów przyszło w roku 1993. Trzech niemieckich biskupów - Walter Kasper, Oskar Saier i Karl Lehmann - przygotowało list postulujący zmianę nauczania kościelnego. Tekst odczytano we wszystkich parafiach na terenie zarządzanych przez nich diecezji, odpowiednio Rottenburga-Stuttgartu, Moguncji i Fryburga. Propozycja biskupów zakładała generalnie to samo, o czym słyszymy dzisiaj. Zasadniczo rozwodnicy w nowych związkach nieżyjący w czystości mieliby być nadal wyłączeni od sakramentów, ale... poza pewnymi wypadkami. Takimi jak niesprawiedliwe porzucenie przez małżonka czy też sytuacja pełnego przekonania o niedającej się wprawdzie udowodnić, ale mimo wszystko subiektywnie zachodzącej nieważności małżeństwa. Długie rozważanie na forum internum, pokuta, wreszcie dojrzała decyzja sumienia miały otwierać w takich przypadkach drzwi do Komunii świętej.
Ratzinger nie pozwala
Odpowiedź Watykanu była szybka i wyraźna. Kongregacja Nauki Wiary kierowana
przez kard. Józefa Ratzingera już w rok później wydała specjalny
list poświęcony tylko tej kwestii. Jego autorzy sprzeciwili się rozwiązaniu
zaproponowanemu przez niemieckich biskupów. Prefekt Kongregacji przypomniał,
że choć taka "liberalna" droga była proponowana przez niektórych
Ojców Kościoła i chociaż niekiedy praktykowana, to nigdy nie uzyskała
powszechnej zgody. Komunii dla rozwodników nie zaaprobowało Magisterium,
określające w wierności Pismu Świętemu i Tradycji prawdziwy depozyt
wiary. Ratzinger przypomniał słowa Jana Pawła II z "Familiaris Consortio":
"sytuacja rozwodników w nowym związku nie tylko obiektywnie zaprzecza
unii Chrystusa i Kościoła. Dopuszczenie ich do Komunii świętej byłoby też
wielkim zgorszeniem, siejąc wśród wiernych pomieszanie na temat kościelnej
nauki o nierozerwalności małżeństwa".
"Struktura adhortacji [Familiaris Consortio - red.] i ton jej słów dają jasno do
zrozumienia, że praktyka, która przedstawiona jest jako wiążąca, nie może
zostać zmodyfikowana ze względu na różne sytuacje. Wierni żyjący razem
niczym mąż i żona z osobami innymi niż ich prawowici małżonkowie, nie
mogą otrzymywać Komunii świętej. Jeżeli uznaliby [jednak], że jest to możliwe,
duszpasterze i spowiednicy, biorąc pod uwagę ciężką materię i dobro
duchowe tych osób oraz powszechne dobro Kościoła, mają poważny obowiązek
wskazania im, że taka ocena sumienia jawnie przeczy nauczaniu Kościoła" - pisała Kongregacja. Sprawa, wydawałoby się, została raz na zawsze
rozstrzygnięta.
Pierwszeństwo Kościoła powszechnego nad Kościołem lokalnym
Propozycja trzech niemieckich biskupów wyrastała w dużej mierze z odmiennego rozumienia Kościoła. W 1992 roku Kongregacja Nauki Wiary w liście "Communionis notio" pouczyła, że istnieje historyczne i ontologiczne pierwszeństwo Kościoła powszechnego przed Kościołem lokalnym. Z tym Kasper nie chciał się zgodzić, wkrótce po publikacji listu wchodząc w polemikę z Ratzingerem. Odmienne rozumienie Kościoła Kasper przechował do dziś. Według niego, istnieje wprawdzie niepodważalne pierwszeństwo powszechnego Kościoła preegzystującego i eschatologicznego, ale już nie pierwszeństwo powszechnego Kościoła empirycznego, czyli ziemskiego. Relacja między powszechnym Kościołem ziemskim a Kościołami lokalnymi jest - zdaniem Kaspera - inna, niż uczy Kongregacja, polegająca jakoby na swoistej równości, w ujęciu Kaspera, powołującego się na myśl Henriego de Lubaca, jednoczesności występowania. Ta różnica ma daleko idące konsekwencje. W ujęciu Kaspera, to do Kościołów lokalnych należy rozstrzyganie wielu problemów, w których dotychczas wyrokował Rzym. "Jako biskup dużej diecezji obserwowałem, jak rodzi się i stale narasta rozdźwięk między normami ogłaszanymi w Rzymie dla Kościoła powszechnego, a potrzebami i praktykami naszego Kościoła lokalnego" - ubolewał Kasper na łamach jezuickiego magazynu "America" w 2001 roku. Ogólne reguły zalecane przez Rzym, skarżył się dalej, są niekiedy wprost szkodliwe wobec wysiłków podejmowanych przez biskupów miejsca. Przykładem choćby "kwestie etyczne, dyscyplina sakramentów i praktyka ekumeniczna". "We wszystkim, co istotne, [Kościół ziemski - red.] musi zabiegać o jedność, dopuszczając jednak we wszystkim innym autonomię i różnorodność" - pisał Kasper po latach w podsumowującej jego rozumienie Kościoła pracy "Kościół katolicki. Istota, rzeczywistość posłannictwo", w Niemczech wydanej w roku 2011, a w Polsce w 2014.
Papież Franciszek
Koncepcje Kaspera przez całe lata nie miały pożądanej przezeń siły przebicia. Kardynał Józef Ratzinger, najpierw jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, później jako papież Benedykt XVI, był przeszkodą nie do pokonania. Postulatu dopuszczenia rozwodników w nowych związkach do Komunii świętej na gruncie swojego rozumienia Kościoła Kasper jednak nie porzucił. W swej głośnej książce o miłosierdziu, wydanej w 2012 roku, postawił go ponownie, przeciwstawiając obowiązek miłosierdzia nakładany przez Boga nazbyt surowej, jego zdaniem, kościelnej dyscyplinie względem rozwodników. Wytrwały kardynał nie ustawał w przygotowywaniu gleby, jakby czekając na zmiany na tronie Piotrowym. Doczekał się. Gdy Benedykt XVI ustąpił, a kolejnym papieżem wybrano kardynała Jorge Maria Bergoglio, warunki zdecydowanie się zmieniły.
Błyskawiczna kampania
Teraz wydarzenia następują szybko. Już na styczniowym konsystorzu
w roku 2014 papież Franciszek poprosił Kaspera o wygłoszenie przemówienia
na temat miłosierdzia, później przez Ojca Świętego, jak sam zapewniał,
wnikliwie studiowanego. Mowa została wkrótce wydana drukiem, a jej tezy
odegrały ważką rolę na odbywającym się w tym samym jeszcze roku nadzwyczajnym
Synodzie Biskupów. Wokół zgromadzenia narastały skandale,
frakcja liberalna wydawała się przeć naprzód, nawet wbrew woli ojców
synodalnych, wykorzystując do tego przewagę w strukturze kierowniczej
synodu. W dokumencie podsumowującym obrady, Relatio post disceptationem,
zawarto jednak tylko zalecenie "ostrożnego rozróżniania i towarzyszenia
pełnego szacunku".
Prawdziwy przełom nastąpił na kolejnym, zwyczajnym już synodzie w roku
2015. Na kartach relacji końcowej w kwestii dotyczącej rozwodników w nowych
związkach w zasadzie dosłownie przyjęto propozycję grupy niemieckojęzycznej,
która obradowała pod przemożnym wpływem Kaspera. Teoretycznie
wszystko było w porządku. W kluczowej sprawie Synod zalecił po
prostu: "Proces towarzyszenia i rozeznania kieruje tych wiernych do uświadomienia
sobie swojej sytuacji przed Bogiem. Rozmowa z księdzem, na forum
wewnętrznym, przyczynia się do tworzenia prawidłowej oceny tego,
co utrudnia możliwość pełniejszego uczestnictwa w życiu Kościoła oraz
kroków mogących jemu sprzyjać i je rozwijać". Problem w tym, że w omawianiu
sprawy rozwodników nie zwracano uwagi na nakaz zachowywania
czystości, podkreślony przez Jana Pawła II w "FC", choć samą adhortację
synod cytował. Franciszek w Amoris laetitia poszedł jeszcze krok dalej. Tekst
główny adhortacji jest zasadniczo bardzo zbliżony do dokumentu synodu,
ale w jednym z przypisów sugeruje się wprost możliwość dopuszczenia rozwodników
do Komunii świętej, znowu pomijając wymóg życia w czystości.
Dokument episkopatu Niemiec
Już w lutym 2015 roku, w sposób bez mała radykalny, wyciągając konsekwencje
z kasperiańskiego rozumienia Kościoła, kardynał Reinhard Marx,
przewodniczący episkopatu Niemiec, wypowiedział słynną deklarację: "Nie
jesteśmy filią Rzymu". Idąc tym tropem i budując na gruncie dziwnej furtki
umieszczonej w Amoris laetitia, 1 lutego 2017 roku episkopat Niemiec dopiął swego, realizując wyrażane od dziesięcioleci marzenie progresistów oraz
samego Kaspera. W dokumencie uchwalonym przy "zakładanej" aprobacie
wszystkich biskupów, episkopat pisze wprost, że duszpasterze i spowiednicy
muszą akceptować osobistą decyzję sumienia rozwodnika w nowym
związku, który chciałby przystępować do Komunii świętej. O wymogu czystości
ani słowa. To prawdziwa rewolucja, bo choć już wcześniej w niektórych
niemieckich diecezjach praktyka i tak była odmienna od doktryny, teraz
wszystko ma dziać się za oficjalną zgodą biskupów powołujących się
przy tym całkiem otwarcie na autorytet Ojca Świętego. Żaden niemiecki
hierarcha nie zgłosił votum separatum. Zmiana została dokonana.
Protestuje wprawdzie prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Gerhard
Müller, w coraz to kolejnych wywiadach wzywając nienazwane konkretnie
episkopaty do wierności Magisterium, ale te nie słuchają jego głosu. Papież
nie odpowiada na dubia czterech kardynałów, Kongregacja Nauki Wiary
nie wydaje żadnego dokumentu. Niemcy głośno rozpowiadają, że zrobili
to, czego życzył sobie papież. Inni przejmują ich myślenie. Maltański arcybiskup
Charles Scicluna klerykom, którzy mieliby odmienne rozumienie
Amoris Laetitia od liberalnego, pokazuje drzwi. Triumf Kaspera - ale triumf
pozorny.
Znak sprzeciwu
Pozorny, bo nie można odnieść triumfu nad prawdą o małżeństwie, wyrażoną przez samego Jezusa Chrystusa i potwierdzaną w niezmiennym nauczaniu Kościoła katolickiego. Interpretacja Amoris Laetitia wyrażona przez niemieckich biskupów na gruncie propozycji Kaspera, jest w oczywisty sposób niezgodna z Magisterium. Na problem zakłamania katolickiego nauczania, w Niemczech czy innych krajach, w których biskupi pozwolili się ogarnąć błędnej ideologii kasperiańskiego "miłosierdzia", zwraca uwagę wielu pasterzy Kościoła. To nie tylko czterech kardynałów - Walter Brandmüller, Raymond Leo Burke, Carlo Caffarra, Joachim Meisner. Ich prośbę do Ojca Świętego o jednoznacznie wyjaśnienie wątpliwych passusów Amoris Laetitia poparli przecież liczni hierarchowie, by wymienić tylko kilku: kardynał Paul Cordes z Niemiec, kardynał Joseph Zen z C hin, kardynał George Pell z Australii, biskup Athanasius Schneider i inni biskupi Kazachstanu, biskupi polscy - Jan Wątroba i Józef Wróbel... Wiadomo też, że jeszcze przed publikacją papieskiej adhortacji do Ojca Świętego pisało aż 30 kardynałów, zwracając uwagę na zagrożenia związane z jej interpretacją. Wielu biskupów z całego świata, nawet jeśli nie przyłącza się głośno do prośby czterech kardynałów, wydaje dokumenty lub komentuje sprawę sporu wokół Amoris Laetitia, zdecydowanie podkreślając, że liberalna interpretacja dokumentu jest wykluczona; nazwisk ich wszystkich niepodobna wprost wymienić. To mocny znak sprzeciwu, którego nie da się zagłuszyć; to głos wierny nauczaniu Chrystusa niedający się zakrzyczeć obelgami i zarzutami o faryzeizm. Choć grono adherentów zmian pozostaje duże - część kardynałów i biskupów, nawet jeżeli nie wydaje żadnych wytycznych, otwarcie sprzyja liberalnej interpretacji adhortacji - to zgodnie ze słowami samego Pana, nigdy nie zwyciężą naprawdę. Bramy piekielne nie zmogą Kościoła - fałszywa nauka nie może przykryć Ewangelii.
Pełzająca apostazja
Ta wyjątkowo trudna i groźna sytuacja podziału między biskupami może
i musi znaleźć jakieś rozwiązanie. Czy czeka nas schizma? Biskup Schneider
już w ubiegłym roku ostrzegał, że jest ona faktem - nie formalna wprawdzie,
ale ukryta. Pasterze deklarując jedność z Ojcem Świętym wkraczają tak
naprawdę w stan zerwania z Piotrem, porzucając naukę Chrystusa. Musimy
modlić się i mieć nadzieję, że papież Franciszek przerwie milczenie i jednoznacznie
wyjaśni sprawę rozwodników, zatrzymując falę liberalnych głosów,
uzurpujących sobie prawo do zmiany nauczania Kościoła, choć w samej
Amoris Laetitia podkreśla się konieczność jej odczytywania zgodnie z Magisterium.
Jeżeli za tego pontyfikatu okazałoby się to niemożliwe, przyjdzie
czekać na rozstrzygnięcie kolejnego następcy świętego Piotra.
Co jednak z episkopatami, które wykorzystując niejasność adhortacji uległy
pokusie rozmycia wiary i zaczęły głosić błąd jako prawdę? W 1968 roku episkopat
Niemiec opublikował głośną deklarację z Königstein, gdzie w ostrożny,
ale jednak wystarczająco czytelny sposób sugerowano możliwość stosowania
sztucznej antykoncepcji wbrew jednoznacznej nauce Kościoła.
Deklaracja nie została nigdy skorygowana, ale spustoszenie, jakie wywołała
wśród wiernych, poznajemy po jej owocach. Setki tysięcy katolików odpływa
co rok z Kościoła, który przestał głosić nauczanie, na coraz to kolejnych polach
poddając się duchowi czasu. To widać gołym okiem: tam, gdzie biskupi fałszują Naukę Chrystusa, Kościół zanika. Dopuszczeniem rozwodników do
Komunii świętej Niemcy poszli po prostu krok dalej na drodze do milczącej
apostazji. Można spodziewać się, że inaczej nie będzie w innych miejscach,
gdzie odchodzi się od zdrowej Nauki.
Kasper odniósł triumf, ale jest to triumf z tego świata. Kościół Chrystusa,
wstrząsany herezjami od samego początku istnienia, musi przetrwać nowy
napór modernizmu tak, jak przetrwał wszystkie dotychczasowe kryzysy.
O ile w czasach starożytnych czy w okresie reformacji heretycy formalnie
dzielili Kościół, tworząc własne struktury niezależne od Piotra, dziś skutki
fałszowania nauki będą inne. To po prostu stopniowa utrata wiary, samolikwidacja.
Kościół Chrystusa wszakże przetrwa - być może mniej liczny, ale
głoszący zdrową naukę w wierności Panu. Naszą rolą pozostaje sprzeciwiać
się progresistom bez względu na cenę, modląc się o dar mądrości Ducha
świętego dla Piotra i duszpasterzy, z radością głosząc niezakłamaną Ewangelię.
Reszta jest w rękach Pana - On zapyta na Sądzie Ostatecznym, kto
kłaniał się Bogu, a kto ulegał duchowi czasu. Co odpowiedzą mu ci, którzy
rozwadniają prawdę o małżeństwie?
Ł U K A S Z K A R P I E L
- Polonia Semper Fidelis?
Inicjatywa katolików świeckich "Polonia Semper Fidelis" z pewnością przejdzie do historii. Jeśli w przyszłości zostaną podjęte podobne akcje, to właśnie ta będzie stanowić dla nich wzór. Być może nierzadko niedościgniony.
Instytutowi Księdza Piotra Skargi udała się rzecz niełatwa - skupienie ponad
145 tysięcy polskich katolików wokół sprawy niemal w ogóle nie nagłaśnianej
przez media, w tym także "katolickie". Okazało się, że zatroskanych
o zgodne z nauką Jezusa Chrystusa postrzeganie nierozerwalności małżeństwa
jest na tyle wielu, że jeśli mielibyśmy do czynienia z tzw. inicjatywą
obywatelską, Sejm RP musiałby się nią zająć.
Oczywiście w akcji "Polonia Semper Fidelis" chodziło o coś zdecydowanie
bardziej istotnego niż w jakiejkolwiek, nawet najszlachetniejszej inicjatywie
polityczno-społecznej. W jej centrum znalazł się autentyczny niepokój tysięcy
serc polskich katolików bolejących nad kryzysem rodziny i szukających ratunku
w odwiecznym nauczaniu Kościoła. Niestety, zamiast jasnej i pewnej odpowiedzi
w sprawie nierozerwalności małżeństwa, jak i niedopuszczania do
sakramentu ołtarza osób żyjących w tak zwanych związkach niesakramentalnych,
natrafiają one na chaos powstały wokół pojawiających się różnorakich
interpretacji dotyczących adhortacji apostolskiej Amoris Laetitia.
Trudno się dziwić, że tak wielu polskich katolików, natrafiając na głosy płynące
w szczególności ze strony episkopatu niemieckiego - nagłaśniane za
pomocą mediów i chętnie podchwytywane przez niektóre grupy katolików, jakoby nauczanie Kościoła w wyżej wymienionych kwestiach uległo zmianie,
szuka słów prawdy u swoich Pasterzy. Wielu z tych, którzy zdecydowali
się poprzeć inicjatywę "Polonia Semper Fidelis", doskonale pamiętało przecież
nieugiętą i naznaczoną głębokim szacunkiem dla ewangelicznej nauki
o nierozerwalności małżeństwa postawę polskich hierarchów, na czele z arcybiskupem
Stanisławem Gądeckim, podczas synodu o rodzinie.
Z tą nadzieją swoje poparcie dla akcji udzieliły również osoby, których dorobek
intelektualny, artystyczny czy zawodowy jest powszechnie znany.
O konieczności reakcji na zamęt mówił między innymi, udzielając poparcia
akcji, profesor Jacek Bartyzel:
– Uważam to za obowiązek świadomego katolika. W sytuacji, kiedy wprowadzany jest tak poważny zamęt, kiedy pasterze nie nauczają tego, czego winni nauczać albo wprowadzają jakąś niejasność, to również świeccy mają obowiązek wystąpić. Będąc świadomymi, jaka jest odwieczna i niezmienna nauka moralna Kościoła, wierni mają obowiązek upominać się o Prawdę.
Aby raz jeszcze uświadomić sobie doniosłość sprawy, wokół której dotyczyła inicjatywa "Polonia Semper Fidelis" warto też przypomnieć słowa mecenasa Jerzego Kwaśniewskiego, prezesa Instytutu Ordo Iuris:
- Obrona prawdy o małżeństwie to najważniejsza bitwa współczesności. Wobec powszechnego rozkładu norm prawa cywilnego, Kościół pozostawał do niedawna niewzruszonym punktem odniesienia dla poszukujących prawdy o naturze małżeństwa jako nierozerwalnej wspólnocie mężczyzny i kobiety. Donośny głos i świadectwo osób świeckich to wsparcie dla polskich biskupów, gotowych do potwierdzenia niezmiennego nauczania Kościoła.
A tak zaistniałą sytuację diagnozował Grzegorz Górny, znany pisarz i publicysta katolicki:
- Już dawno w Kościele na świecie nie było takiego zamętu i pomieszania pojęć, jeżeli chodzi o doktrynalne sprawy teologiczne. W ciągu ostatnich dwóch lat ten zamęt jeszcze się zwiększył na skutek różnych, zwłaszcza liberalnych interpretacji adhortacji posynodalnej "Amoris Laetitia". Obserwujemy, że wielu księży, teologów, a nawet biskupi i episkopaty interpretują ten dokument papieski niezgodnie z odwiecznym nauczaniem Kościoła. Tutaj punktem spornym jest oczywiście kwestia dopuszczenia do sakramentów osób rozwiedzionych i pozostających w ponownych związkach niesakramentalnych. Do tej pory nauczanie Kościoła było takie, że mogą one przystępować do Komunii pod warunkiem, że zachowują wstrzemięźliwość seksualną, czyli żyją jak brat z siostrą. W tej chwili mamy do czynienia z wieloma interpretacjami powielanymi przez różne episkopaty, chociażby Niemiec, Malty, Belgii czy Argentyny, które mówią, że takie osoby mogą przystępować do Komunii bez spełnienia takich warunków, jakie były wcześniej od nich wymagane.
Doskonale ideę akcji wyraził też aktor Dariusz Kowalski, mówiąc:
- Kiedy w podróży pojawia się jakiś zamęt, kiedy nagle nie wiemy, czy droga, czy kierunek w którym zmierzamy jest dobry, kiedy łódź żegluje we mgle, potrzebuje sygnału latarni morskiej, tego sygnału, który się systematycznie odzywa. Latarni, która zawsze stoi na skale, w tym samym miejscu. Tego sygnału, który potwierdzi, że tak - płyniemy w dobrym kierunku.
Na długo w pamięć zapadną słuchaczom również słowa muzyka Ireneusza
Dudka, który zauważył z niepokojem, iż "dyskutuje się na temat praw boskich".
Jak podkreślił, "te prawa są po to stworzone, byśmy tu, na ziemi mieli
drogowskazy, jak należy postępować i jak należy żyć żeby osiągnąć szczęście
wieczne. Nie dyskutujmy z tym wszystkim. Mówmy tak, jak Bóg przykazał
i naprawdę, wtedy rodzina, małżeństwo będzie pobłogosławione na wieki".
Oczywiście, nie zabrakło głosów krytycznych wobec inicjatywy. Do często
powtarzanych argumentów przeciwko akcji "Polonia Semper Fidelis" oraz
osobom udzielającym jej poparcia, należała opinia sugerująca, że organizatorzy
inicjatywy postanowili "pouczać biskupów" w sprawie nauczania
Kościoła. Ten niemający nic wspólnego z prawdą tok rozumowania obnażył,
pokazując prawdziwe oblicze inicjatywy, Jan Pospieszalski:
- Nie oczekujemy nic szczególnego. To nasza pokorna prośba do pasterzy polskiego Kościoła, by potwierdzili to, co powiedział Przewodniczący Episkopatu, arcybiskup Gądecki. Jesienią 2014 roku, kiedy wyciekały pierwsze zapisy dokumentów [synodalnych], miał odwagę jasno i mocno powiedzieć, że to jest dokument, w którym są ślady antymałżeńskiej ideologii, że to jest odejście od nauczania Jana Pawła II, że ten dokument jest dla wielu biskupów nie do przyjęcia - powiedział znany muzyk, publicysta i autor telewizyjnego programu "Warto Rozmawiać".
To tylko zaledwie kilka spośród głosów znanych osób, które zdecydowały się
poprzeć inicjatywę "Polonia Semper Fidelis". Pełna ich lista jest doprawdy imponująca.
Znaleźli się na niej także m. in. Tomasz Terlikowski, prof. Grzegorz
Kucharczyk, Tomasz Rowiński, Radosław Pazura, Michał Lorenc i wielu innych.
Jednak najważniejszą sprawą pozostanie odpowiedź na pytanie: co stanie
się z nadzieją pokładaną w polskich biskupach przez sygnatariuszy inicjatywy
"Polonia Semper Fidelis"?
Niestety, trudno w tej materii o pozytywną odpowiedź. Doceniając obecność
księdza Przemysława Drąga, Dyrektora Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa
Rodzin przy KEP, podczas złożenia w siedzibie Konferencji Episkopatu
Polski przez przedstawicieli Instytutu Księdza Skargi ponad 145 tysięcy
podpisów zebranych w ramach akcji "Polonia Semper Fidelis", można odczuwać
żal z powodu faktu, iż nie zaszczycił swoją obecnością tego wydarzenia
żaden z polskich hierarchów.
Smutek i niepokój pogłębiać może nade wszystko jednak ciągły brak dokumentu
odnoszącego się do adhortacji Amoris Laetitia. Dokumentu, którego
wyczekują wszyscy popierający inicjatywę. Niestety nie doczekaliśmy się
jego ogłoszenia również po marcowym posiedzeniu KEP.
Z pewnością zatem polscy hierarchowie wciąż potrzebują naszej modlitwy.
Niech przyniesie ona dobre owoce, podobnie jak tak silny głos wsparcia w ich
"nastawaniu w porę i nie w porę" w obronie nierozerwalności małżeństwa,
jaki stanowiła inicjatywa "Polonia Semper Fidelis". Nie traćmy więc nadziei!
Szukajmy jej w Niepokalanym Sercu Maryi, które nigdy nie zawodzi!
R O B E R T O D E M A T T E I *
- NIEZMIENNA PRAWDA O MAŁŻEŃSTWIE
Rok 2018 w Kościele rozpoczął się promieniem światła przenikającego ciemności. Odważne stanowisko zajęte przez siedmiu biskupów, którzy podpisali Wyznanie niezmiennych prawd o małżeństwie sakramentalnym to kolejny wyraz oporu wobec słów i czynów sprzecznych z nauczaniem Kościoła.
31 grudnia 2017 roku siedmiu biskupów podpisało Wyznanie niezmiennych prawd o małżeństwie sakramentalnym. Wobec szerzącego się obecnie zamętu, do złożenia takiego wyznania zmusiły ich sumienia. Uczynili to w duchu nauczania świętego Jana Chrzciciela, świętego Jana Fishera, świętego Tomasza Morusa, błogosławionej Laury Vicuna oraz licznych znanych i nieznanych wyznawców oraz męczenników nierozerwalności małżeństwa.
Nie wolno - podkreślają sygnatariusze dokumentu - ani bezpośrednio, ani pośrednio usprawiedliwiać, aprobować ani legitymizować trwałych, pozamałżeńskich stosunków seksualnych za pomocą sakramentalnej dyscypliny dopuszczania do Komunii Świętej tak zwanych "rozwodników, którzy zawarli nowy, cywilny związek małżeński", gdyż taka dyscyplina jest obca całej Tradycji wiary katolickiej i apostolskiej.
Inicjatywa potwierdzenia niezmienności Chrystusowej nauki o małżeństwie
wyszła od biskupów z Kazachstanu: Tomasza Pety (arcybiskupa metropolity
archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie), arcybiskupa
Jana Pawła Lengi (emerytowanego biskupa Karagandy) i Atanazego Schneidera
(biskupa pomocniczego Astany), do których dołączyli: kardynał
Janisz Pujats (emerytowany arcybiskup Rygi), biskupi Luigi Negri (emerytowany
arcybiskup Ferrary-Comacchio), Carlo Maria Vigano (były nuncjusz
apostolski w Stanach Zjednoczonych) oraz Andreas Laun (były biskup pomocniczy
Salzburga).
Dokument odnosi się do sytuacji zaistniałej wskutek adhortacji Amoris laetitia.
Różni biskupi bowiem - na szczeblu lokalnym, regionalnym oraz krajowym - wprowadzili wykonawcze normy duszpasterskie do papieskiego
dokumentu, upoważniające rozwodników żyjących w nowych, cywilnych
związkach, do otrzymywania rozgrzeszenia i przyjmowania Komunii Świętej.
Pomimo iż osoby te trwale i świadomie żyją more uxorio (na sposób
małżeński) z osobą niebędącą ich prawowitym współmałżonkiem.
Takie normy zostały potwierdzone przez różne władze hierarchiczne. Niektóre z tych norm zostały nawet potwierdzone przez najwyższą władzę Kościoła. Szerzenie się tych potwierdzonych przez Kościół norm duszpasterskich spowodowało znaczny i nieustannie rosnący zamęt wśród wiernych oraz kleru. Jest to zamęt, który dotyka zasadniczych przejawów życia Kościoła, czyli sakramentalnego małżeństwa oraz rodziny, Kościoła domowego, jak również sakramentu Najświętszej Eucharystii.
Biskupi podkreślają, że dopuszczenie do Komunii Świętej rozwodników, którzy zawarli nowy, cywilny związek, oznacza w praktyce potwierdzenie czy legitymizację rozwodu, czyli de facto wprowadzenie rozwodu w życie Kościoła.
Tymczasem Kościół, ze względu na swą bezwarunkową wierność nauce Chrystusa, powinien być bastionem i nieomylnym znakiem sprzeciwu wobec plagi rozwodów, która z każdym dniem coraz bardziej szerzy się w społeczeństwie cywilnym. Takie działanie stanowi zatem znaczącą zmianę dwutysiącletniej sakramentalnej dyscypliny Kościoła. Ponadto, zmieniona w istotny sposób dyscyplina z czasem prowadzi do zmiany odnośnego nauczania.
Samo sumienie przynagla - wobec błyskawicznie szerzącego się zamętu - do wyznania niezmiennej prawdy i równie niezmiennej dyscypliny sakramentalnej odnośnie do nierozerwalności małżeństwa, zgodnie z dwutysiącletnim i niezmiennym nauczaniem magisterium Kościoła.
Dlatego też biskupi podpisani pod Wyznaniem niezmiennych prawd o małżeństwie sakramentalnym potwierdzają i przypominają, że:
Stosunki płciowe między osobami, które nie są ze sobą związane ważnym
węzłem małżeńskim, co dotyczy rozwodników, którzy zawarli nowy,
cywilny związek małżeński, zawsze sprzeciwiają się woli Boga i stanowią
poważną obrazę Boga.
Żadne okoliczności i żaden cel, łącznie z ewentualną nieprzypisywalnością
lub pomniejszeniem winy, nie mogą uczynić takich stosunków
płciowych pozytywną rzeczywistością moralną ani zadowolić Boga. To
samo dotyczy wszystkich innych zakazów w ramach Dziesięciu Bożych
Przykazań.
Sygnatariusze Wyznania przypominają tu uwypukloną przez świętego Jana Pawła II prawdę, iż istnieją akty, które jako takie, same w sobie, niezależnie od okoliczności, są zawsze wielką niegodziwością ze względu na przedmiot (adhortacja apostolska Reconciliatio et paenitentia, 17
).Niedopuszczenie do Komunii Świętej rozwodników, którzy zawarli nowy,
cywilny związek małżeński nie oznacza wyroku, czy znajdują się oni
w stanie łaski przed Bogiem, tylko wyrok na temat widocznego, publicznego
i obiektywnego charakteru ich sytuacji. Z uwagi na widzialną naturę
Kościoła i sakramentów, przyjmowanie ich z konieczności zależy od
odpowiedniej, widocznej i obiektywnej sytuacji wiernych.
Jest rzeczą moralnie niedopuszczalną utrzymywać stosunki płciowe
z osobą niebędącą własnym współmałżonkiem, aby rzekomo uniknąć innego grzechu. Słowo Boże uczy nas mianowicie, że nie wolno "czynić
zła, aby stąd wynikło dobro" (Rz 3, 8).
Dopuszczenie takich osób do Komunii Świętej może być dozwolone tylko
wtedy, gdy z pomocą łaski Bożej i dzięki cierpliwemu, indywidualnemu
towarzyszeniu duszpasterskiemu uczynią one szczere postanowienie zakończenia
tych praktyk i unikania w przyszłości zgorszenia. W tym zawsze
wyrażało się w Kościele prawdziwe duchowe rozeznanie oraz autentyczne
towarzyszenie duszpasterskie.
Osoby, które trwale praktykują pozamałżeńskie stosunki płciowe, bezczeszczą
na skutek takiego trybu życia swój nierozerwalny, oblubieńczy
węzeł małżeński z własnym współmałżonkiem. Dlatego nie są one w stanie
brać udziału w "Duchu i prawdzie" (J 4, 23) w eucharystycznej uczcie
weselnej Chrystusa.
Wypełnianie woli Bożej, która została objawiona w Jego Dziesięciu Przykazaniach
oraz w Jego wyraźnym i absolutnym zakazie rozwodów, jest
duchowym dobrem ludzi tu na ziemi i doprowadzi do prawdziwej radości
miłości w życiu wiecznym.
Biskupi-sygnatariusze Wyznania niezmiennych praw podkreślają: Dokonując takiego publicznego wyznania przed naszym sumieniem i przed Bogiem, który będzie nas sądzić, jesteśmy szczerze przekonani, że spełniamy tym uczynek miłości w prawdzie wobec Kościoła naszych czasów i wobec papieża - następcy świętego Piotra oraz Wikariusza Chrystusowego na ziemi.
* Profesor historii nowożytnej na uniwersytecie Cassino, wykładowca historii
chrześcijaństwa i Kościoła na Uniwersytecie Europejskim w Rzymie,
prezes Fundacji Lepanto, redaktor naczelny miesięcznika "Radici
Cristiane". Kieruje agencją informacyjną Corrispondenza Romana.
J O S E A N T O N I O U R E T A
- OD NIESKALANEGO MAŁŻEŃSTWA DO RADOŚCI MIŁOŚCI
Obiektywny charakter prawa naturalnego zastąpiono nową moralnością, z "osobą" zanurzoną w kontekście historyczno-kulturowym - mówi chilijski publicysta José Antonio Ureta w rozmowie z Mateuszem Ziomberem.
Czym tak naprawdę była rewolucja seksualna i jaki jest jej bilans?
Dla socjologów rewolucja seksualna polegała na zakwestionowaniu przez
Zachód - a później przez cały świat - tradycyjnych norm moralnych w kwestiach
seksualnych. Doszło do tego w ciągu kilku dekad: od lat sześćdziesiątych
do lat osiemdziesiątych XX wieku. Zaakceptowano seks przedmałżeński,
cudzołóstwo, nagość w przestrzeni publicznej oraz pornografię.
Sposób, w jaki ta rewolucja przebiegła, przypomina historię legalizacji aborcji
czy realizację programu prezentowanego przez ruch LGBT.
Jeśli chodzi o jej konsekwencje, to - oprócz milionów dzieci zabitych wskutek
aborcji - wpływ rewolucji seksualnej na rodzinę był wszędzie tak samo
katastrofalny. Wraz z rozwojem kontroli urodzeń przypadkowy seks stał się
normą, a liczba zawieranych małżeństw znacząco spadła. Wzrosła za to dramatycznie
liczba rozwodów, co z kolei poskutkowało rosnącą liczbą dzieci
wychowywanych przez samotnych rodziców.
Każda rewolucja posiada swoją "prehistorię"...
Samo określenie rewolucja seksualna weszło do użytku dzięki książce o takim
właśnie tytule, opublikowanej przez Wilhelma Reicha w roku 1936
(z podtytułem "Seksualność w walce kulturowej"). Koncepcje Reicha, jednego
z czołowych przedstawicieli szkoły frankfurckiej, zostały później spopularyzowane przez Herberta Marcusego, a to doprowadziło do rewolucji
sorbońskiej roku 1968 z jej stylem życia streszczającym się w hasłach:
Zabrania się zabraniać! oraz Radość bez przeszkód!
Sposób myślenia prezentowany przez szkołę frankfurcką - oparty na
marksizmie i freudowskiej psychoanalizie - dał początek tak zwanej teorii
krytycznej kwestionującej racjonalizm i autorytaryzm społeczeństwa
burżuazyjnego. W świetle tej teorii, społeczeństwo wykorzystywać ma warunkowanie
kulturowe, aby uniemożliwić swoim ofiarom doświadczenie
wyalienowania (lub "uprzedmiotowienia") narzucanego przez struktury
kapitalistyczne. Czynnikami mającymi pomóc w wyzwoleniu się z alienacji
były: subiektywność i instynkty.
Naiwnością byłoby jednak sądzić, że rewolucja seksualna została przygotowana
w tak krótkim czasie. Dalekich jej źródeł należy szukać w humanistycznej
literaturze renesansu podkreślającej rolę podążania za naturą.
Stoickie sequi naturam zostało przez humanistów błędnie zinterpretowane
w duchu epikurejskim i hedonistycznym - jako zaspokojenie instynktu
i przyjemność we wszelkich jej postaciach. Tymczasem stoicy rozumieli
naturę jako związaną z wyborami duchowymi, wyższymi aspiracjami
wyłącznymi dla człowieka. Lorenzo Valla - humanista doby renesansu - w swoim dialogu "De voluptate" twierdził, że prawem każdego człowieka
jest zaspokajanie pragnień i odczuwanego głodu przyjemności. Dlatego
właśnie określał wstrzemięźliwość mianem grzechu przeciwko naturze.
Pisał wprost, iż młode kobiety upadłe bardziej przydają się ludzkości niż zakonnice
i dziewice...
Nie trzeba było wiele czasu, by Europa przeszła od pobłażania wobec cudzołóstwa
do akceptacji rozwodów. Luter i inni "reformatorzy" twierdzili,
że istnieją pewne akty niszczące więź małżeńską, umożliwiając tym samym
rozwód i zawarcie kolejnego związku. Martin Bucer posunął się jeszcze dalej,
zezwalając na rozwód za porozumieniem stron.
Rewolucja francuska ograniczyła się do wprowadzenia małżeństw cywilnych
i rozwodów w przypadku narodów katolickich. W krajach protestanckich
rozwody były już wówczas częste. W wieku XIX i XX pojawiła się prawdziwa powódź literatury romantycznej, promującej przekonanie, według którego
szczęśliwe małżeństwo opiera się na "zakochaniu". Zawierane tak małżeństwa
były - jak można się domyślić - bardzo kruche, przeto liczba rozwodów
znacząco wzrosła. Kolejny krok na tej drodze poczynili Marks i Engels,
twierdząc, że w przypadku społeczności prymitywnych seksualność miała
charakter kolektywny, podobnie jak wychowanie dzieci i własność.
Od samego początku rewolucji seksualnej jej zwolennicy starali się wpływać
na Kościół katolicki.
Rewolucję seksualną jako pierwsi zaakceptowali protestanci. Dotyczyło to
także sztucznej kontroli urodzin. W kościele anglikańskim doszło do tego
podczas konferencji w Lambeth w roku 1930. Zmianę tę podsumował
w roku 1932 na kartach książki "The Mastery of Sex through Psychology
and Religion" Leslie Weatherhead. Pisał on, iż protestantyzm, uwolniony od
nakazu prokreacji jako naczelnego celu seksualności, a seksu z miłości i dla
przyjemności jako celu podrzędnego i pomocniczego, musi przyjąć właśnie taką
pozycję. Współcześni protestanci uznają te dwie funkcje seksualności za co najmniej
równorzędne.
To właśnie przeciwko takiemu stanowisku występował Pius XI. W jego encyklice
"Casti connubii" czytamy: Pierwsze więc miejsce pomiędzy dobrami
małżeństwa zajmuje potomstwo. I zaprawdę sam Stwórca rodzaju ludzkiego
(...) nauczał tego, kiedy, ustanawiając w raju małżeństwo, powiedział do prarodziców
naszych, a przez nich do przyszłych małżonków: "Roście i mnóżcie się,
i napełniajcie ziemię".
Nie minęło wiele czasu i katoliccy uczeni zaczęli kwestionować instytucjonalne
rozumienie małżeństwa, którego zasadniczym celem jest prokreacja.
Zaczęli oni promować "katolicką" wersję indywidualistycznego rozumienia
małżeństwa jako umowy między mężczyzną a kobietą obdarzającymi się
miłością po to, by razem stawiać czoła wyzwaniom codziennego życia.
Znany irlandzki kanonista, ksiądz Cormac Burke - będący przy okazji pierwszym
członkiem Roty Rzymskiej piszącym orzeczenia w języku angielskim - na łamach czasopisma "Communio" pokrótce wytłumaczył, w jaki sposób
w kręgach katolickich doszło do zmiany sposobu rozumienia małżeństwa.
Przez większość tego stulecia teologowie, kanoniści i antropologowie zaangażowani
byli w żywą debatę dotyczącą celów małżeństwa, a czasem
i samej jego natury. Z jednej strony istniało tradycyjne rozumienie małżeństwa
(nazywane często prokreacyjnym lub instytucjonalnym), które
prezentowało cele małżeństwa w sposób jasny i hierarchiczny: istniał cel
pierwszorzędny (prokreacja) i dwa cele drugorzędne (wzajemna pomoc
i zaradzenie pożądliwości).
Z drugiej strony pojawił się nowy pogląd, który - niekoniecznie kwestionując
wagę prokreacji - życzył sobie, by nadać co najmniej równy status
wartościom personalistycznym łączącym męża i żonę: wzajemnej miłości,
zjednoczeniu małżonków w wymiarze duchowym, a nie tylko fizycznym. (...)
Popularnością wśród takich wczesnych autorów "personalistycznych" cieszyli
się Dietrich von Hildebrand i Herbert Doms. Von Hildebrand podkreślał
relację miłości w małżeństwie, Doms dostrzegał jego istotę w zjednoczeniu
fizycznym, a jego cel w postaci spełnienia i realizacji małżonków jako osób.
Reakcją Piusa XII było wygłoszone w roku 1941 przemówienie do Roty
Rzymskiej, potem dekret Świętej Kongregacji z roku 1944, a także przemówienie
skierowane jedenaście lat później do Stowarzyszenia Włoskich Położników.
Jak podkreślał wówczas papież, małżeństwo jako instytucja naturalna,
na mocy woli Stwórcy ma jako cel pierwszorzędny i istotny nie doskonalenie
osobiste małżonków, ale rodzenie i wychowywanie nowego życia.
Doktryna ta znalazła potwierdzenie w punkcie 11 szkicu "Konstytucji dogmatycznej
o czystości, małżeństwie, rodzinie i dziewictwie" opracowanego
przez komisję przygotowawczą Soboru Watykańskiego II. Projekt ten został
jednak odrzucony. Do "Gaudium et spes" wprowadzono trzy punkty opisujące
małżeństwo jako głęboką wspólnotę życia i miłości. Choć konstytucja
ta mówi, że małżeństwo zostało obdarowane przez Boga różnymi dobrami
i celami, nie wskazuje między nimi żadnej hierarchii.
Zamieszanie wzrosło wraz z ogłoszeniem nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego,
który w kanonie 1055 orzeka, że małżeństwo jest wspólnotą życia skierowaną
ze swej natury do dobra małżonków oraz do zrodzenia i wychowania potomstwa.
Cel drugorzędny został wskazany w pierwszej kolejności. W adhortacji Amoris laetitia papież Franciszek wyraźnie stwierdza, że małżeństwo jest przede
wszystkim głęboką wspólnotą życia i miłości małżeńskiej, a seksualność jest podporządkowana
miłości małżeńskiej mężczyzny i kobiety. Dopiero po tym czytamy,
że związek ten jest ukierunkowany z natury na prokreację. Już same tytuły encykliki
Piusa XI i adhortacji Franciszka wskazują na przemianę w pojmowaniu celów
małżeństwa - pierwszy brzmiał: Nieskalane małżeństwo, drugi: Radość miłości.
Publikacja encykliki Humanae vitae w roku 1968 wywołała otwartą krytykę
i sprzeciw. Dochodziło do jawnej kontestacji i odrzucenia tego nauczania.
Jak wielki był ten kryzys?
Dwuznaczne odwrócenie celów małżeństwa zawarte w "Gaudium et spes"
przygotowało grunt pod kontestację, z jaką Paweł VI spotkał się, potwierdzając
niezmienne nauczanie Kościoła o antykoncepcji. Potwierdzone przezeń
nauczanie opiera się na założeniu, że pierwszorzędnym celem małżeństwa
jest płodzenie potomstwa.
Encyklika Humanae vitae została ogłoszona 25 lipca 1968 roku, a już 30 lipca
na łamach "New York Timesa" pojawił się apel zatytułowany "Przeciwko encyklice
papieża Pawła". Podpisało go ponad dwustu teologów otwarcie zachęcających
wiernych do nieposłuszeństwa wobec papieskiego nauczania.
Wystąpienie to przeszło do historii jako Deklaracja Currana ze względu na
jednego z najważniejszych jej autorów - księdza Charlesa Currana, teologa
pracującego na Katolickim Uniwersytecie Ameryki.
W tym samym czasie grupa wpływowych ojców soborowych - w tym kardynałowie:
Suenens, Alfrink, Heenan, Döpfner i König - spotkała się w Essen, by
podjąć decyzję o przeciwstawieniu się encyklice. 9 września 1968 roku w trakcie
Dni Katolicyzmu w Essen zdecydowana większość uczestników zagłosowała
za zrewidowaniem jej nauczania. Doszło do tego w obecności papieskiego
legata, kardynała Gustava Testy. W roku 1969 dziewięciu holenderskich biskupów
(był wśród nich także kardynał Alfrink) zagłosowało za tak zwaną "Deklaracją
Niepodległości", zachęcającą wiernych do odrzucenia "Humanae vitae".
Dziesięć lat później Louis Janssens z Uniwersytetu w Leuven opublikował
artykuł, w którym - dla uzasadnienia pozytywnej oceny antykoncepcji - wykorzystał
sześćdziesiąt cytatów z "Gaudium et spes".
Obiektywny charakter prawa naturalnego zastąpiono nową moralnością,
z "osobą" zanurzoną w kontekście historyczno-kulturowym. Dla zwolenników
tej nowej moralności seksualność jest najgłębszym i najbardziej intymnym
wymiarem miłości. Bez względu na to, czy jej celem jest prokreacja, czy
też nie. Tę nową teologię moralną rozpowszechniano w katolickich seminariach
i na uniwersytetach. Stała się normą. Zmienił się sam sposób, w jaki
katolicy postrzegają seksualność.
Realizowany program był prosty - celem była zmiana doktryny i oficjalnie
usankcjonowanej praktyki duszpasterskiej. Jak Pan ocenia sytuację, w której
obecnie znalazł się Kościół?
W liście skierowanym do księdza Carla Caffary, późniejszego kardynała, siostra
Łucja (jedna z wizjonerek z Fatimy), napisała następujące słowa: "Ostateczna
bitwa pomiędzy Panem Bogiem a królestwem szatana dotyczyć będzie
małżeństwa i rodziny. Proszę się nie obawiać, gdyż każdy, kto działa na
rzecz świętości małżeństwa i rodziny, będzie znajdował się w stanie walki,
będzie walczył z przeciwnościami każdego dnia, ponieważ jest to decydujący
problem". Sytuacja zatem ma wyraźnie apokaliptyczny charakter.
Dziękuję za rozmowę.
K R Y S T I A N K R A T I U K
- STRATEGIA CHAOSU I MILCZENIA. INNEGO KOŃCA NIE BĘDZIE
Wszystko wskazuje na to, że obecna sytuacja wokół kryzysu spowodowanego
adhortacją Amoris Laetitia ma trwać. Że taki jest po prostu
plan. To element strategii decentralizacji, do przeprowadzenia której
w sposób jawny i sformalizowany zabrakło jednak odwagi. Stąd gorzkie
milczenie w sprawie dubiów i coraz wyraźniejsze pielęgnowanie
przerażającego chaosu.
Niektórzy spośród obserwatorów do niedawna mieli jeszcze nadzieję, że
chaos wywołany radykalnie sprzecznymi interpretacjami adhortacji Amoris
laetitia zakończy się samoistnie. Że przeczekamy go, znajdziemy jakieś rozwiązanie,
że ktoś wyjaśni nam, co tak naprawdę wydarzyło się przez ostatni
rok w Kościele. Że widząc, jak mocno podzielony jest Kościół, Watykan przetnie
falę spekulacji i jakimś formalnym aktem zarządzi: dosyć tej dyskusji,
nauka Kościoła się nie zmienia! Nie można żyć w grzechu i przystępować do
Komunii Świętej. Koniec tematu!
Dziś nikt nie ma już chyba złudzeń, że takiego formalnego aktu rzeczywiście
się doczekamy. Ujawniona przez czterech kardynałów, którzy odważnie
wystąpili w obronie wiary, niewysłuchana prośba o spotkanie z papieżem,
przelała czarę goryczy. Franciszek bowiem nie odpowiedział. Najwyraźniej
nie życzy sobie spotykać się z duchownymi, którzy podważają zapisy jego
dokumentu.
Sam brak spotkania papieża z kardynałami nie byłoby oczywiście jeszcze
żadnym powodem do załamywania rąk. Problemem wydaje się jednak milczenie Franciszka w sprawie, którą poruszyli hierarchowie. Przypomnijmy
- kardynałowie Burke, Caffarra, Meisner i Brandmüller poprosili Ojca
Świętego by doprecyzował te zapisy Amoris Laetitia, które nazwali "obiektywnie
niejasnymi". Według nich, zapisy adhortacji mogą być interpretowane
w sprzeczności z nauką Kościoła o małżeństwie - chodzi o możliwość
przystępowania do Komunii Świętej rozwodników żyjących w nowych
związkach. Kardynałowie nie doczekali się odpowiedzi na swoje wątpliwości,
mimo iż prosili o oficjalne zabranie głosu przez papieża lub Kongregację
Nauki Wiary, a więc organ właściwy do takich zapytań. Autorzy dubiów
zapowiedzieli, że jeśli nie otrzymają odpowiedzi, będą zmuszeni dokonać
"formalnej korekty" zapisów adhortacji.
Minęło kilkanaście miesięcy bezowocnego czekania na odpowiedź. W kwietniu
2017 roku kardynałowie uczynili więc kolejny krok - poprosili papieża
o spotkanie. Chcieli prosić o wyjaśnienie "zamieszania i dezorientacji", niezmiennie
podkreślając "absolutne oddanie i bezwarunkową miłość do Stolicy
Piotrowej i Jego Świątobliwości, w którym widzą następcę Piotra i Wikariusza
Jezusa". Ale znów nie doczekali się nie tylko zaproszenia, ale nawet
jakiejkolwiek odpowiedzi... Postanowili więc całą sprawę upublicznić.
Grzech zniesiony?
Papieskie milczenie tylko potęguje i tak niemałe przecież zamieszanie.
Na naszych oczach Kościół rozpada się bowiem na dwie części - na tę,
która widzi w Amoris Laetitia "nowe tchnienie Ducha Świętego", aprobuje
jej "ożywczą naukę" i zachwyca się "przepięknym językiem", jakim została
napisana, oraz na tę, która dostrzega możliwości nadinterpretacji i próbuje
tonować nastroje progresistów. Nietrudno zauważyć, że ta pierwsza,
"otwarta" część Kościoła wspierana jest przez wielkie media a także możnych
tego świata, przez co można mieć wrażenie, że jest znacznie silniejsza
i liczniejsza.
I rzeczywiście, do tej części Kościoła zaliczyć należy rosnącą liczbę duchownych
- po biskupach Niemiec, Argentyny i Malty swoje "interpretacje" dokumentu
ogłosili także duchowni z Belgii i Sycylii. Według ich rozumowania,
jeśli rozwodnicy żyjący w nowych związkach dostrzegają że są w grzechu
i podejmą jakiś rodzaj pokuty, po kilku miesiącach można ich uznać za nieżyjących w grzechu ciężkim, mimo iż niczego nie zmienili w swoim życiu.
A to oznacza, że mogą przystępować do Komunii Świętej.
Pogląd ten podziela również wielu prominentnych hierarchów z Watykanu -
poczynając od arcybiskupa Forte'a z sekretariatu synodów biskupich, przez
kardynałów Nicholsa, Schönborna, Napiera, Wuerla, Quevedo, Kaspera,
Hummesa i Marxa, aż po prefektów Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia
oraz Papieskiej Rady do spraw Tekstów Prawnych, kardynałów Farrella
i Coccopalmeriego.
Po drugiej stronie jest grupa najodważniejszych kardynałów, autorów dubiów
i kilkunastu biskupów (w tym czterech Polaków), którzy poparli ich
wątpliwości. Do tej grupy zaliczyć trzeba także ordynariuszy z Afryki (nie
trwają tam żadne spekulacje dotyczące nowych interpretacji nauczania Kościoła),
a także - co ciekawe - biskupów Kanady, którzy oświadczyli niedawno,
że nie zamierzają udzielać Komunii osobom żyjącym w grzechu ciężkim.
Podobnie do postawy Kanadyjczyków interpretowana jest postawa polskiego
episkopatu, który, choć wciąż pracuje nad własnymi "wytycznymi" i podkreśla,
że zamierza zmienić "postawę duszpasterską" i zacząć "pilnie towarzyszyć
rozwodnikom żyjącym w nowych związkach", to jednak cały czas
zaznacza, że tradycyjne nauczanie na temat nierozerwalności małżeństwa,
zawarte także w Familiaris Consortio Jana Pawła II, nadal obowiązuje.
Warto też wspomnieć o postawie księży z różnych stron świata, stowarzyszonych
w Organizacji Kapłanów Katolickich, którzy w lutym napisali list do
papieża z prośbą o "autorytatywną interpretację dokumentu".
Po stronie przeciwników zmian aktywni w debacie dotyczącej Amoris Laetitia
są również świeccy uczeni - między innymi Michael Hesemann, Christian
Speaman czy Roberto de Mattei.
Chaos kontrolowany?
Co może oznaczać milczenie papieża w tak ważnej sprawie? Wątpliwe, by
stanowiło ono wyłącznie wyraz osobistego urazu do duchownych, sprzeciwiających
się jego agendzie. Wydaje się więc, że milczenie jest po prostu celowe. Że papież chce, by każdy interpretował Amoris Laetitia po swojemu
i by to poszczególni biskupi, a już z pewnością poszczególne episkopaty
krajowe, same decydowały, w jaki sposób zastosują nauczanie wynikające
z adhortacji wśród podległych sobie wiernych.
Od początku pontyfikatu papieża Franciszka wiele mówi się bowiem o konieczności
"decentralizacji" władzy w Kościele. W połowie czerwca debatowała
nawet na ten temat "rada kardynałów", nieformalny organ doradczy
powołany przez Ojca Świętego zaraz po wyborze na Stolicę Piotrową. Tak
może więc wyglądać aplikowanie idei decentralizacji, a więc oddawanie
przez papieża władzy na rzecz lokalnych struktur Kościoła. Cztery lata temu
mało komu przychodziło do głowy, że projekt "decentralizacji" może objąć
również naukę Kościoła, wygląda jednak na to, że to się na naszych oczach
rzeczywiście dzieje.
Ale papież, oczywiście, ma wśród licznych interpretatorów Amoris laetitia
swych faworytów. Z pewnością należą do nich jego rodacy, a więc biskupi
Argentyny, którzy dokonali bardzo progresywnej recepcji papieskiego dokumentu.
Papież wysłał do nich list, w którym pochwalił ich wytyczne. Nie
można więc stwierdzić, że po "decentralizacji" nauczania o nierozerwalności
małżeństwa, papież z sympatią patrzy na wszystkie możliwe interpretacje.
Decyzja o cichej decentralizacji musiała zapaść dlatego, że głośnej decentralizacji
z jakichś przyczyn jeszcze ogłosić się nie dało. Ale może dlatego, że
sprzeciw wobec zgubnych interpretacji Amoris laetitia okazał się tak duży, że
szersza decentralizacja mogłaby przynieść efekty niepożądane przez Watykan.
Jakiekolwiek motywacje stały za taką polityką, doprowadza ona Kościół
na skraj chaosu, który, jak się zdaje, dostrzegł również sam Ojciec Święty.
Media "katolików otwartych" z lubością cytowały słowa papieża o osobach,
które "ciągle nie potrafią zrozumieć przeniesienia punktu ciężkości z legalizmu
na miłosierdzie. Dla nich jest albo białe albo czarne, a przecież tylko
przemierzając drogę wspólnie, można dokonać rozeznania". Papież mówił
również, że "można łatwo zobaczyć, że konkretne rygorystyczne postawy
rodzą się z jakiegoś braku, z tego, że ktoś chce ukryć własne niezadowolenie
za pewnego rodzaju zbroją". Innym znów razem stwierdził: "Nie możemy
być przerażeni, kiedy słyszymy opinie ideologów doktryny. Kościół ma swoje własne Magisterium, Magisterium Papieża, Biskupów, Rad i musimy
podążać drogą, która bierze się z nauczania Jezusa". Wszystkie te wypowiedzi
interpretowane były jako skierowane przeciwko autorom dubiów. Interpretowane
- bo papież nigdy nie powiedział, kogo ma na myśli i o jakich
konkretnych sytuacjach mówi.
Kto następny?
Jakie są pierwsze efekty trwającego już ponad rok zamieszania oraz milczenia
oferowanego jako odpowiedź na wątpliwości? Otóż doszło do tego,
przed czym przestrzegaliśmy na łamach PCh24 tuż po sesjach synodu
ds. rodziny - dzisiaj to, co według oficjalnej wykładni jest grzechem ciężkim
w Polsce, nie jest nim w Niemczech. Nowy związek osób rozwiedzionych nie
jest (w myśl biskupich dokumentów) grzechem także w Belgii, na Sycylii,
w Buenos Aires czy na Malcie.
Wiemy też, że biskupi z wielu krajów wciąż zastanawiają się, w jaki sposób
zastosować wskazówki zawarte w Amoris laetitia w zgodzie z odwiecznym
nauczaniem Kościoła. Plaga rozwodów jest bowiem problemem ogólnoświatowym,
dotknęła również i Polskę. Słyszymy więc zapewnienia naszych
hierarchów, pragnących przecież pokazać Watykanowi, że pozostają wierni
Ojcu Świętemu, o trwających pracach nad nowymi wytycznymi, o konieczności
"towarzyszenia", wzbudzenia "nowej troski duszpasterskiej" i ofercie
głębszego niż dotąd "rozeznawania indywidualnych sytuacji". A przede
wszystkim o ochotniejszym włączeniu w codzienne życie Kościoła rozwodników.
Polscy biskupi wciąż jednak podkreślają aktualność nauki Jana Pawła
II, a nad dokumentem o wytycznych duszpasterskich pracuje arcybiskup
Hoser, który na synodzie walczył w obronie nauczania Chrystusa. Wiemy też,
że biskupi rodem z Polski stanowią w tej sprawie sól w oku progresistów,
o czym świadczy chociażby list biskupów z Kazachstanu (podpisany między
innymi przez arcybiskupów Jana Pawła Lengę i Tomasza Petę), wypowiedzi
arcybiskupa Mokrzyckiego (przewodniczącego Konferencji Episkopatu
Ukrainy), czy metropolity krakowskiego arcybiskupa Jędraszewskiego,
z których wynika, że polscy duchowni pozostają przeciwnikami zmian.
A warto wiedzieć, że przeciwników zmian nie traktuje się dziś w Kościele
w sposób szczególnie miłosierny. Przekonał się o tym kolumbijski kapłan, suspendowany na jakiś czas za sprzeciw wobec ordynariusza promującego
Komunię dla rozwodników, kapłani z Malty głośno upominani przez tamtejszych
biskupów (łącznie z groźbą wyrzucania z seminarium kleryków kwestionujących
jasność zapisów adhortacji papieża) czy nawet sam kardynał
Raymond Leo Burke. Współautor dubiów został niedawno nazwany przez
innego kardynała - Oscara Maradiagę z Hondurasu - "biednym, nieszczęśliwym
i rozczarowanym człowiekiem, pragnącym wielkiej władzy". To ma
- według członka powołanej przez Franciszka Rady Kardynałów - tłumaczyć,
dlaczego amerykański kardynał podnosi sprzeciw związany z niedopuszczalnymi
interpretacjami Amoris laetitia...
W tym samym czasie w siłę rosną biskupi, którzy chcą jak najszybciej wprowadzać
zmiany w "praktyce duszpasterskiej". Dość powiedzieć że jeden
z argentyńskich hierarchów kilka tygodni temu zorganizował specjalną
Mszę dla rozwodników żyjących w nowych związkach i publicznie udzielał
im Komunii Świętej. Ale tacy kapłani jak biskup Ángel José Macín nie borykają
się z problemem milczenia papieża. Wręcz przeciwnie - duchowny
ów stwierdził, że organizując Mszę kierował się instrukcjami przesłanymi
argentyńskim biskupom przez Franciszka, po tym, jak tamtejsi hierarchowie
zapytali go, czy dobrze rozumieją zapisy jego adhortacji...
G R Z E G O R Z K U C H A R C Z Y K
- paragraf 303.
CZYLI JESZCZE WIĘKSZY RABAN (ZAMĘT)
Gorliwym pracownikom „ekumenicznego przemysłu”, czy to w rzymskiej kurii, czy na poziomie Kościołów lokalnych, nie chodzi o promowanie czystości wiary, ale raczej o doprowadzenie do tego, aby katolicyzm stał się jak protestantyzm, a protestantyzm stał się agnostycyzmem.
Adhortacja Amoris laetitia nie przestaje wzbudzać zamętu w Kościele. Trudno
bowiem inaczej nazwać sytuację, gdy po opublikowaniu tego dokumentu
przez papieża Franciszka doszło do spektakularnego rozdwojenia wśród
tych, którzy jako pasterze Kościoła (biskupi) mają stać na straży nienaruszalności
depozytu Wiary. Po opublikowaniu tzw. wytycznych duszpasterskich
do "AL" przez episkopat Niemiec okazuje się bowiem, że Odra i Nysa
Łużycka nie tylko jest "granicą pokoju", ale wyznacza zasięg obowiązywania
szóstego przykazania Bożego. Na wschód od Odry obowiązuje. Na zachód
od tej rzeki też, ale z zastrzeżeniem "osądu sumienia".
Podobne podziały istnieją we wnętrzu wielu krajowych konferencji episkopatów.
Są też tacy jak nieoceniony w swojej biegłości w dialektycznym
myśleniu kardynał Walter Kasper - jeden z duchowych ojców adhortacji
i wcześniejszego synodu na temat rodziny. Twierdzą oni, że "w Amoris laetitia
papież Franciszek nic nie zmienił w katolickiej doktrynie, a jednak
zmienił wszystko" (por. wywiad kardynała Kaspera dla liberalnego "Die
Zeit" z 28 kwietnia 2016).
Słusznie można argumentować, że adhortacja papieża Franciszka jedynie
ujawniła faktyczne odstępstwo od wiary panujące wśród wielu biskupów,
którzy "pełzający arianizm" (Martin Mosebach) łączą z promocją libertynizmu
obyczajowego. Dość wspomnieć co rusz pojawiające się głosy wzywające
do "pochylenia się duszpasterskiego" nad rozmaitymi dewiantami,
niemającymi najmniejszego zamiaru porzucić swojego dotychczasowego
trybu życia.
Jednym z ostatnich przykładów ujawniających tego typu rozdwojenie (rozłam,
mówmy szczerze) panujące wewnątrz Kościoła, są opublikowane
w drugiej połowie sierpnia 2017 roku opinie odnośnie "AL" dwóch prominentnych
przedstawicieli Zakonu Kaznodziejskiego. Dwie zupełnie przeciwstawne
opinie o jednym i tym samym dokumencie wyrazili o. Aiden
Nichols OP oraz o. Timothy Radcliffe OP. Pierwszy z wymienionych to wieloletni
wykładowca dogmatyki na rzymskim Angelicum oraz na uniwersytetach
w Cambridge i Oksfordzie. Drugi z wymienionych dominikanów był
w latach 1992-2001 generalnym magistrem zakonu i w tym charakterze
był odpowiedzialny za nadzór nad formacją synów św. Dominika. Obecnie
o. Radcliffe jest z nominacji papieża Franciszka konsultorem (czyt. doradcą)
w Papieskiej Radzie ds. Sprawiedliwości i Pokoju i jak należy się spodziewać
należy do zdecydowanych zwolenników ogłoszonego przez zwolenników
"nieodwracalnej zmiany kursu Kościoła" tzw. nowego paradygmatu (kardynał
Kasper et consortes).
Pod koniec sierpnia na oficjalnej stronie internetowej zakonu kaznodziejskiego
znalazł się zapis wykładu wygłoszonego przez o. Radcliffe'a trzy
miesiące wcześniej w australijskim Brisbane. W tak charakterystycznej dla
zwolenników "nieodwracalnej zmiany kursu" (a czytali o tym, że "u Boga
nie ma nic niemożliwego"?) poetyce walki z "rygorystami", watykański
konsultor poddał krytyce utrzymujący się w Kościele „absolutyzm” oraz
"tyranię tradycji kosztem kreatywności" w odniesieniu do małżeństwa oraz
dopuszczenia rozwodników do Komunii świętej. Odmawianie tym ostatnim
przez "absolutystów tradycji" prawa do przyjmowania Ciała Pańskiego
o. Radcliffe porównał do tych, którzy w trzecim wieku po Chrystusie odmawiali
"na zawsze" prawa do komunii tym, którzy załamali się w okresie
rzymskich prześladowań i pod groźbą śmierci dokonali aktu apostazji (np. zapalili kadzidło przed posągiem jakiegoś pogańskiego bożka). U progu
dwudziestego pierwszego wieku pilnie potrzeba Kościołowi - przekonywał
o. Radcliffe - postawy miłosiernych papieży, którzy w trzecim wieku
potrafili przełamać opór ówczesnych "rygorystów" i umożliwili tym, którzy
w chwili próby załamali się, dostęp do "lekarstwa Eucharystii". Teraz
podobnego "lekarstwa" potrzebują osoby rozwiedzione żyjące w drugich,
niesakramentalnych związkach.
Pomińmy tu nieadekwatność zestawiania osób, którzy w obliczu nieludzkich
tortur i śmierci zaparli się Pana, z osobami, które wybrały życie z pominięciem
szóstego przykazania bez groźby miecza, a w wielu wypadkach
raczej jako wyraz należnego im "prawa do szczęścia i ułożenia sobie życia".
Pomijając tak charakterystyczne dla zwolenników "nowego paradygmatu
Kościoła" zrównywanie ich ideowych adwersarzy z pozbawionymi miłosierdzia
"rygorystami", czy jak w tym przypadku - heretykami, nową wersją donatystów
z III wieku, zastanówmy się na chwilę nad pojęciem Eucharystii
jako lekarstwa. Z pewnością taka właściwość należy do istoty Sakramentu
Ołtarza. Tyle, że pytanie zasadnicze brzmi: jak podawać lekarstwo tym, którzy
nie chcą się leczyć? Co w tej sytuacji ma leczyć Eucharystia? Ma być "tabletką
na dobre samopoczucie"? Masz chandrę z powodu porzucenia przez
siebie współmałżonka i wejścia w kolejny związek? Idź do Komunii. Należy
ci się. Przecież tak podpowiada ci twoje sumienie. A reszta od "rygorystów"
i "absolutystów tradycji" jest. Pomińmy tu nieadekwatność zestawiania osób, którzy w obliczu nieludzkich
tortur i śmierci zaparli się Pana, z osobami, które wybrały życie z pominięciem
szóstego przykazania bez groźby miecza, a w wielu wypadkach
raczej jako wyraz należnego im "prawa do szczęścia i ułożenia sobie życia".
Pomijając tak charakterystyczne dla zwolenników "nowego paradygmatu
Kościoła" zrównywanie ich ideowych adwersarzy z pozbawionymi miłosierdzia
"rygorystami", czy jak w tym przypadku – heretykami, nową wersją donatystów
z III wieku, zastanówmy się na chwilę nad pojęciem Eucharystii
jako lekarstwa. Z pewnością taka właściwość należy do istoty Sakramentu
Ołtarza. Tyle, że pytanie zasadnicze brzmi: jak podawać lekarstwo tym, którzy
nie chcą się leczyć? Co w tej sytuacji ma leczyć Eucharystia? Ma być "tabletką
na dobre samopoczucie"? Masz chandrę z powodu porzucenia przez
siebie współmałżonka i wejścia w kolejny związek? Idź do Komunii. Należy
ci się. Przecież tak podpowiada ci twoje sumienie. A reszta od "rygorystów"
i "absolutystów tradycji" jest.
Niejako w reakcji na australijski wykład wpływowego w Watykanie o.
Radcliffe'a, na łamach brytyjskiego "Catholic Herald" ukazał się 19 sierpnia
2017 roku artykuł jego zakonnego współbrata o. prof. Aidana Nicholsa.
Z jednej strony lektura tego tekstu jest krzepiąca, bo pokazuje, że są
w zakonie kaznodziejskim ojcowie profesorowie wierzący na serio. Z drugiej
strony artykuł dokumentuje, jak głośny jest raban (czytaj: rozłam doktrynalny)
w jednej rodzinie zakonnej.
Ojciec A. Nichols jest jednym z czterdziestu pięciu sygnatariuszy listu podpisanego
przez wybitnych teologów (zarówno świeckich jak i duchownych),
a wysłanego do kolegium kardynalskiego z prośbą o wezwanie papieża do
wyjaśnienia i sporządzenia stosownej korekty tych fragmentów "AL", które odbiegają od oficjalnej nauki Kościoła. W swoim sierpniowym artykule o.
prof. Nichols powraca do tej tematyki, wskazując, że ogłoszenie feralnej
adhortacji oznacza "nadzwyczaj poważną" sytuację w Kościele. Najbardziej
niepokojący paragraf 303 tego dokumentu, w którym mowa jest o kluczowej
roli sumienia w rozstrzyganiu, co w "konkretnej różnorodności ograniczeń"
jest "wielkoduszną odpowiedzią, którą można udzielić Panu", a co
jest "oddaniem się Mu nawet w sytuacji, gdy odpowiedź ta nie w pełni odpowiada
obiektywnemu ideałowi", jest według uczonego dominikanina
niczym innym jak afirmacją sytuacji, gdy "czyny potępione przez prawo
Chrystusowe, mogą być postrzegane niekiedy jako moralnie słuszne albo
nawet pożądane przez Boga samego". W ten sposób, wskazuje o. prof.
Nichols, "nie zostanie oszczędzony żaden obszar chrześcijańskiej moralności".
Przyjmowanie przez niektóre episkopaty wytycznych duszpasterskich
dopuszczających w oparciu o "AL". rozwodników żyjących w nowych
"związkach" do Komunii świętej, nazwał brytyjski dominikanin akceptacją
grzechu: "powiedzmy to sobie otwarcie: ta sytuacja życiowa jest tolerowanym
konkubinatem".
Były wykładowca dogmatyki na Angelicum na tym jednak nie kończy swoich
wywodów. Postuluje, by w sytuacji niezgodnych z nauczaniem Kościoła wypowiedzi
papieża odnośnie małżeństwa i moralności, "wypracować w prawie
kanonicznym procedurę odwoływania papieża, który naucza błędów".
W ocenie o. Nicholsa, mogłoby to uciszyć "ekumeniczne obawy" istniejące
wśród prawosławnych czy anglikanów odnośnie możliwości arbitralnego
zmienienia treści wiary przez jakiegokolwiek papieża. Oznaczać by to mogło
- kontynuował swoje wywody autor tekstu - że "obecny kryzys rzymskiego
Urzędu Nauczycielskiego po to wydarzył się, aby skierować uwagę na granice
prymatu [papieskiego] w tym aspekcie".
Skądinąd wiadomo, że już od dawna gorliwym pracownikom "ekumenicznego
przemysłu" - czy to w rzymskiej kurii, czy na poziomie Kościołów lokalnych
- nie chodzi o promowanie czystości wiary, ale raczej o doprowadzenie
do sytuacji, którą niegdyś jakże trafnie określił brytyjski pisarz Anthony
Burgess: aby katolicyzm stał się jak protestantyzm, a protestantyzm stał się
agnostycyzmem. W naszych czasach prawdziwym gestem ekumenicznego
dialogu jest wspólne zdjęcie krzyża, by nie drażnić "wrażliwości religijnej" muzułmanów w miejscu uświęconym bezkompromisowym nauczaniem
i czynem Chrystusa (wypędzenie kupczących ze świątyni jerozolimskiej).
Sprawozdanie z aktualnego stanu amplitudy rabanu (zamętu) w Kościele
nie byłoby pełne, gdyby pominąć sprawę prof. Josefa Seiferta - jednego
z najwybitniejszych w naszych czasach katolickich filozofów. Ten uczeń
i współpracownik Dietricha von Hildebranda (wedle słów Piusa XII , "doktora
Kościoła dwudziestego wieku") jako współzałożyciel i wykładowca był jedną
z twarzy Międzynarodowej Akademii Filozofii, która miała początkowo siedzibę
w księstwie Liechtenstein, a ostatnio przeniosła się do hiszpańskiej
Grenady. Tam prof. Seifert dzierżył katedrę realistycznej fenomenologii
von Hildebranda. Był również wykładowcą w I nstytucie Filozoficznym Edyty
Stein, działającym w tym samym hiszpańskim mieście. Przez św. Jana Pawła
II został mianowany ordinariusem (członkiem - zwyczajnym, czyli dożywotnim)
Papieskiej Akademii Życia. Wszystkich tych godności i zaszczytów
prof. Seifert został pozbawiony przez protagonistów - walczącego z "rygoryzmem"
protagonistów (miłosiernych, a jakże) - "nieodwracalnej zmiany
kursu Kościoła". Powód? Krytyka feralnej adhortacji.
Pierwszy raz prof. Seifert zabrał głos w czerwcu 2016 roku, a więc krótko po
publikacji "AL". Tytuł artykułu mówił właściwie wszystko: "Łzy Jezusa nad
Amoris laetitia". Konkluzja tekstu brzmiała: "Jakże bez płaczu może czytać
Jezus i Jego Najświętsza Matka te słowa papieża i porównywać je z własnym
nauczaniem i nauczaniem swego Kościoła? Płaczmy więc razem z Jezusem,
zachowując głęboki szacunek i uczucie dla papieża i z głębokim smutkiem,
który związany jest z obowiązkiem krytykowania jego błędów".
Te słowa kosztowały prof. Seiferta katedrę w Instytucie Filozofii Edyty Stein
i miejsce w Papieskiej Akademii Życia, z której - wraz z całym dotychczasowym
składem - został w 2016 roku usunięty przez papieża Franciszka w ramach
dokonanej z całą czułością czystki.
Na początku sierpnia 2017 roku na łamach naukowego filozoficznego periodyku
"Aemaet" (tom 6, nr 2) ukazał się kolejny tekst prof. Seiferta, poświęcony
destrukcyjnym dla Kościoła skutkom papieskiej adhortacji. Nazwał
ją tam "atomową bombą podłożoną pod teologię moralną, która grozi zniszczeniem całego moralnego gmachu wspierającego się na Dziesięciu
Przykazaniach i katolickiej nauce moralności".
Uczeń Dietricha von Hildebranda odniósł się w ten sposób do wspomnianego
paragrafu 303 adhortacji. Jak pisze prof. Seifert, treść tego fragmentu
papieskiego dokumentu "oprócz eufemistycznego określania obiektywnego
stanu grzechu nie w pełni obiektywnym ideałem" mówi o tym, że "z pewną
moralną pewnością możemy wiedzieć, że sam Bóg prosi nas, byśmy dalej
popełniali wewnętrznie złe czyny, takie jak cudzołóstwo lub czynny homoseksualizm".
Katolicki uczony zadaje następnie, „w oparciu o czystą logikę”
najważniejsze dla jego rozważań pytanie: "Jeśli jest prawdą, że Bóg może
chcieć, aby cudzołożna para nadal żyła w cudzołóstwie, to czy przykazanie
Nie cudzołóż! nie powinno być przeformułowane: Jeśli w twojej sytuacji cudzołóstwo
nie jest mniejszym złem, nie popełniaj go! A jeśli jest mniejszym złem, żyj
tak dalej!?". I dalej pisze Josef Seifert: "Czyż na gruncie czystej logiki takie
czyny jak eutanazja, samobójstwo lub pomoc w nim, kłamstwa, kradzieże,
oszustwa, zapieranie się Chrystusa na wzór świętego Piotra lub morderstwo
- w pewnych okolicznościach i po należytym "rozpoznaniu" okażą się
dobre i chwalebne zważywszy na kompleksowość konkretnej sytuacji (lub
też z powodu braku wiedzy etycznej albo siły woli)?".
Profesor Seifert zakończył swój tekst podkreśleniem swojego szacunku i oddania
dla - tu cytował św. Katarzynę Sieneńską - papieża jako "słodkiego
Chrystusa na ziemi". Jednocześnie kierując się tym synowskim oddaniem
(rodzicom, także duchowym, należy się od dzieci przede wszystkim prawda),
wezwał papieża Franciszka do wycofania i potępienia błędów tkwiących
w obecnym tekście "AL".
Póki co nie doczekał się tego. Bardzo szybko i w sposób charakterystyczny
dla zwolenników "rewolucji czułości i miłosierdzia" zareagował natomiast
arcybiskup Grenady, Javier Martinez Fernandez, który już 31 sierpnia 2017
roku ogłosił swoją decyzję o wysłaniu na emeryturę prof. Seiferta jako wykładowcy
(i faktycznego założyciela!) Międzynarodowej Akademii Filozoficznej.
W swoim specjalnym oświadczeniu hierarcha stwierdził, że "diecezja
Grenady głęboko żałuje" wspomnianego tekstu opublikowanego przez
uczonego na łamach "Aemaet", ponieważ "niszczy on komunię Kościoła, wprowadza zamieszanie w wiarę ludzi wierzących i sieje nieufność wobec
Następcy św. Piotra, co w ostateczności nie służy prawdzie wiary, ale raczej
interesom tego świata". (Sic!)
Należy dodać dla porządku, że abp Fernandez w odniesieniu do aplikacji
"AL" w swojej diecezji początkowo stał na gruncie wspólnym wszystkim biskupom
wierzącym (tj. szóste przykazanie ciągle obowiązuje). Potem jednak
przychylił się do stanowiska biskupów argentyńskich, dozwalających na
udzielanie Komunii świętej rozwodnikom żyjącym w nowych związkach.
Jak zawsze w tego typu przypadkach należy przypominać profetyczne
wezwanie
św. Jana Pawła II : "Wymagajcie od siebie nawet wtedy, gdy inni wymagać
od was nie będą".
O. A U G U S T Y N P E L A N O W S K I O S P P E
- AKCEPTACJA CUDZOŁÓSTWA?
JAN CHRZCICIEL UMARŁ ZA DARMO?
Już dla Żydów konsekwencje cudzołóstwa były katastrofalne, ponieważ cudzołóstwo, morderstwo i bałwochwalstwo były hilul haSzem, czyli zbezczeszczeniem Imienia Bożego. Przez cudzołóstwo człowiek wchodzi w zakres działania złego ducha, ponieważ jest to drwina z Prawa Bożego - powiedział w rozmowie z PCh24.pl o. Augustyn Pelanowski, paulin.
Co Pismo Święte mówi o rozwodach?
Nowy Testament jest bardzo jasny, zdecydowany i bez żadnych możliwości
interpretacji, nawet takich, do jakich dochodzi w Amoris Laetitia. W Ewangelii
św. Mateusza Jezus mówi: "kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia
cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo"
(Mt 19,9). Tutaj nie ma już nic do wymanipulowania, z tego sformułowania
nie da się już niczego wyciągnąć. Ostatni redaktor świętego Mateusza dodał
w glosie jeszcze słowa: "chyba w wypadku nierządu". Ale to oznacza,
że jeśli ktoś żyje "na kocią łapę" mówiąc kolokwialnie, czyli bez związku sakramentalnego,
myśląc w kategoriach Kościoła, to oczywiście, że może się
rozejść. Ale jeśli to jest prawnie zawarty związek małżeński, czyli sakrament,
to "nie ma przeproś". Tu nic się z tym nie da zrobić.
I nawet jeśli generał jezuitów, ojciec Arturo Sosa Abascal, będzie mówił, że
wtedy nie było dyktafonów, to ośmielam się mu przypomnieć, że w tamtych
czasach zapisywanie tego typu tekstów, między innymi tekstu proroctw, było ściśle kontrolowane przez soferów i nie można było niczego dodać czy
ująć. Zresztą Apokalipsa mówi nam, że jeśli ktoś dołożyłby słowo do tych
proroctw, to Bóg dołoży mu plag (Ap 22, 18-19). Dlatego biorąc pod uwagę
bojaźń starożytnych, żeby zmienić coś w tych tekstach, to okazuje się, że jest
to sytuacja niemożliwa. Dlatego generał jezuitów jest w ogromnym błędzie.
Sam oczywiście może nagrywać dyktafonem swoje wypowiedzi i sprawdzać,
czy powiedział dobrze czy nie, natomiast w Ewangelii św. Mateusza,
w 19 rozdziale, w 9 wierszu jest "kawa na ławę": drugi związek jest cudzołóstwem,
jeśli pierwszy był zawarty prawnie.
A jakie są konsekwencje cudzołóstwa? Często zapomina się o tym, że
nie bez powodu to bardzo poważny grzech.
Już dla Żydów konsekwencje cudzołóstwa były katastrofalne, ponieważ
cudzołóstwo, morderstwo i bałwochwalstwo były hilul haSzem, czyli zbezczeszczeniem
Imienia Bożego. Natomiast od strony psychologicznej jest
to bardzo prosta rzecz: mamy depresję pierwszej żony, autoagresję dzieci,
obniżenie poczucia własnej wartości - a to są pierwsze z rzędu konsekwencje
psychologiczne. Mogą do tego dołączyć inne rzeczy: przez cudzołóstwo
człowiek wchodzi w zakres działania złego ducha, ponieważ jest to drwina
z Prawa Bożego. Wystarczy sięgnąć do Księgi Rodzaju, gdzie czytamy
o ustanowieniu małżeństwa. Człowiek wchodzi na teren działania szatana
i siły ciemności oddziałują na porzuconą rodzinę. Oskarżanie, zasmucanie,
rozpacz to ich codzienność. Tylko kapłan, który spowiada osoby porzucone,
widzi, jakie to są dramaty.
A cudzołożnik, czyli osoba żyjąca w kolejnym związku, rzadko kiedy ma właściwe
odniesienie do Pana Boga, ponieważ to jest prawie niemożliwe. On
jest człowiekiem opętanym; nie stricte verbis, ale jest to rodzaj zniewolenia
demonicznego. Dlatego cudzołóstwo jest strasznym grzechem.
Jak w tym kontekście patrzeć na adhortację Amoris Laetitia? Pojawiają
się w niej zapisy otwierające wiele niebezpiecznych furtek.
Niektóre zapisy Amoris Laetitia są bardzo niebezpieczne. Nie ośmielę się jednak mówić o schizmie czy herezji - to nie jest dla mnie właściwa nomenklatura, poza tym nie jestem w tej dziedzinie fachowcem, zostawiam to innym. Jest to natomiast sprzeciw wobec słów Jezusa, który jasno powiedział czym jest cudzołóstwo - rozmawialiśmy o tym wcześniej: nie ma drugich, trzecich czy czwartych związków. A podważenie jednego przykazania, w tym wypadku: "Nie cudzołóż", jest niczym uderzenie w punkt krytyczny kryształu. Sam Jakub mówi w swoim liście, w 2 rozdziale, w wierszu 10 takie słowa: "choćby ktoś przestrzegał całego Prawa, a przestąpiłby jedno tylko przykazanie, ponosi winę za wszystkie. Ten bowiem, który powiedział: Nie cudzołóż!, powiedział także: Nie zabijaj!". To może doprowadzić do efektu domina: podważenie jednego przykazania sprawia, że wszystko jest możliwe; wtedy wszystko jest do podważenia. Czyli wtedy już nie ma sensu żadna spowiedź, nie ma sensu pojęcie grzechu, ponieważ każdy grzech może być usprawiedliwiony.
Dlatego albo wszystkie grzechy są grzechami, albo żaden z nich nie jest grzechem, jeśli choćby jeden nie jest grzechem. To jest bardzo niebezpieczna sytuacja. Prawda nie jest efektem dyskursu, jakby chciał Derrida.
A jakie konsekwencje niesie za sobą przyjmowanie Ciała i Krwi Pańskiej mając na sumieniu nie odpuszczony grzech cudzołóstwa?
W 11. rozdziale Listu do Koryntian święty Paweł mówi, że jeśli ktoś przyjmuje świętokradzko Komunię świętą, to niech się nie dziwi swoim chorobom i dodaje: "wielu z was umarło z tego powodu!". Jeśli ktoś nie zważając na Ciało i Krew Pańską, to mówi święty Paweł, przyjmuje Komunię świętą, to popełnia grzech, który przynosi śmierć! Każdy, kto w grzechu ciężkim przyjmuje świętokradzko Komunię uniemożliwia sobie zbawienie i doprowadza do śmierci. Nikomu śmierci nie życzę ani chorych klimatów życia, ani chorób tym bardziej, dlatego nie mogę milczeć w sprawie cudzołóstwa. Gdyby można było wchodzić w drugie związki małżeńskie to Jan Chrzciciel umarł na darmo, prawda?
Bóg zapłać za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Ochman
M A R C I N J E N D R Z E J C Z A K
- DIALOG?
BYLE NIE O AMORIS LAETITIA
Postępowo nastawieni katolicy lubią mówić o dialogu - wydaje się im remedium na wszelkie bolączki. Dialogować można z wszystkimi, za wyjątkiem jednej grupy. Której? Nietrudno dostrzec, że wobec katolików trzymających się tradycyjnej nauki i dyscypliny stosuje się nieco inne kryteria. Zwłaszcza, jeśli żywią oni wątpliwości odnośnie interpretacji Amoris laetitia.
Ojciec Thomas Weinandy OFMCap. na przełomie października i listopada
2017 roku zrezygnował z funkcji doradcy komisji do spraw doktrynalnych
amerykańskiego episkopatu. Decyzję tę podjął po upublicznieniu swojego
krytycznego listu do papieża Franciszka. A także po rozmowie z sekretarzem
generalnym konferencji biskupów Stanów Zjednoczonych.
Ojciec Weinandy to osoba o znacznej renomie w Kościele: członek Międzynarodowej
Komisji Teologicznej, były szef komisji do spraw doktrynalnych
episkopatu Stanów Zjednoczonych, w 2013 roku nagrodzony medalem Pro
Ecclesia et Pontifice. Odznaczenie to nadał mu sam papież Franciszek.
Choć zakonnik wysłał swoje pismo latem, to na jego upublicznienie zdecydował
się dopiero na przełomie października i listopada. Tego samego dnia
poinformowano o jego ustąpieniu ze stanowiska doradcy amerykańskiego
Episkopatu. Co takiego napisał ów prominentny kapucyn? Dlaczego list wywołał
tyle kontrowersji? Oddajmy głos samemu duchownemu:
"(...) Wasza Świątobliwość, chroniczny zamęt zdaje się naznaczać Twój pontyfikat.
Światło wiary, nadziei i miłości nie jest nieobecne, ale nazbyt często
przyćmiewa je niejednoznaczność Twoich słów i działań" - stwierdził w liście. Wśród przyczyn tego zamętu autor wymienił nominacje biskupie dla ludzi
odległych od stanowiska obrony religijnej ortodoksji, niechęć do sprawowania
przywództwa w Kościele, umniejszanie znaczenia chrześcijańskiej
doktryny, a także niejasność głoszonych nauk. Ten ostatni zarzut wiąże się
przede wszystkim z adhortacją Amoris laetitia, a konkretnie z jej spornym, 8.
rozdziałem. Oddajmy ponownie głos kapucynowi:
"W Amoris laetitia Twoje wskazania zdają się być czasami celowo wieloznaczne,
w ten sposób dając możliwość zarówno tradycyjnej interpretacji katolickiej
nauki o małżeństwie i rozwodzie, jak również takiej, która mogłaby
wskazywać na zmianę w tej nauce" - napisał do papieża.
"Jak mądrze zechciałeś zauważyć, duszpasterze powinni towarzyszyć
i wspierać osoby żyjące w nieuregulowanych małżeństwach; jednak niejasnym
pozostaje, co to towarzyszenie właściwie ma oznaczać. Nauczanie
formułowane z - jak się wydaje - celowym brakiem jasności w sposób nieunikniony
niesie ryzyko grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, Duchowi
Prawdy" - dodał.
Dość śmiałe to słowa i zgadzać się z nimi niekoniecznie trzeba. Czy jednak
zasłużonemu dla Kościoła duchownemu nie należy się odpowiedź- jeśli nie
od papieża, to od kogoś z jego współpracowników? Tymczasem zakonnik
doczekał się jedynie potwierdzenia przekazania listu od arcybiskupa Angelo
Becciu, wicesekretarza stanu Stolicy Apostolskiej. A wszystko wskazuje na
to, że po upublicznieniu dokumentu amerykański episkopat skłonił go do
rezygnacji z pełnionej przy konferencji biskupów ważnej funkcji.
Amoris laetitia i czysta logika
Wspomniany kapucyn to nie jedyny konserwatysta, jaki w ostatnim czasie
nabawił się problemów w podobnych okolicznościach. We wrześniu znany
filozof i bioetyk, profesor Josef Seifert po krytyce adhortacji Amoris Laetitia
został zwolniony z Międzynarodowej Akademii Filozofii w Grenadzie. Decyzję
władz uczelni wywołała publikacja artykułu zatytułowanego: Does pure
logic threaten to destroy the entire moral Doctrine of the Catholic Church? ("Czy
czysta logika grozi zniszczeniem całego moralnego nauczania Kościoła?").
Filozof określił w niej papieską adhortację mianem teologicznej bomby zegarowej. Stwierdził, że swoimi refleksjami dzieli się "z poczucia obowiązku:
zobowiązania do służby papieżowi i Kościołowi".
Zdaniem profesora, tekst adhortacji Amoris laetitia "zdaje się jasno potwierdzać,
że wewnętrznie nieuporządkowane i obiektywnie ciężkie akty grzechu
(...) mogą zostać dozwolone, a nawet obiektywnie nakazane przez Boga".
Jeśli to rzeczywiście głosi Amoris laetitia, to jej krytycy skupiający się na konkretnych
kwestiach, związanych z dyscypliną sakramentalną "odnoszą się
tylko do wierzchołka góry lodowej, do słabego początku lawiny lub pierwszych
kilku budynków zniszczonych przez teologiczno-moralną bombę atomową,
mogącą zburzyć cały moralny gmach Dziesięciu Przykazań i katolickiego
nauczania moralnego".
Jak pisze Seifert "(...) Amoris laetitia głosi, że możemy mieć pewne moralne
przekonanie, iż to sam Bóg prosi nas byśmy kontynuowali popełnianie wewnętrznie
złych czynów, takich jak cudzołóstwo i czynny homoseksualizm".
Jak jednak zaznacza uczony, nie podejmuje się rozstrzygać, czy na pewno
takie odczytanie adhortacji jest słuszne. Jeśli jednak tak, to konsekwencje
okazują się zatrważające. Gdy bowiem stwierdzi się, że "prawdą, iż Bóg
może chcieć, by cudzołożne pary żyły w cudzołóstwie, to czyż przykazanie
Nie cudzołóż! nie powinno zostać przeformułowane na: Jeśli twoja sytuacja
cudzołóstwa nie jest mniejszym złem, nie cudzołóż, lecz jeśli stanowi mniejsze
zło, to pozostań w cudzołóstwie".
Sęk w tym, że relatywizując w ten sposób VI Przykazanie można zrelatywizować
także pozostałych dziewięć. W efekcie logiczną konsekwencją tezy
zawartej być może w Amoris laetitia okazuje się dopuszczenie i pochwała
w pewnych przypadkach kłamstw, złodziejstw, a nawet morderstw czy
zdrad Chrystusa. Cóż - sprawa warta jest wyjaśnienia przez Watykan. Zwolnienia
naukowców nic tu nie pomogą.
Synowskie upomnienie i zakończenie współpracy
Kolejną ofiarą ideologicznych czystek wymierzonych przeciwko krytykom liberalnej interpretacji Amoris laetitia okazał się profesor Thomas Heinrich Stark. Ten sygnatariusz "Synowskiego upomnienia" skierowanego do papieża Franciszka wykładał na Filozoficzno-Teologicznej Szkole Wyższej Benedykta XVI w austriackim Heiligenkreuz. Na jego wystąpienie wobec papieża zareagowały władze uczelni. W oświadczeniu z 15 października zdystansowały się one wobec tego, że "(...) pracujący tymczasowo w naszej szkole wyższej uczony podpisał upublicznioną krytykę papieża Franciszka, która nazywa się eufemistycznie Correctio filialis de haeresibus propagatis". Trzy dni później studenci otrzymali informację o zmianie wykładowcy na ich zajęciach. Współpraca z dotychczasowym została bowiem zakończona. Cóż, oskarżenia papieża o herezję niewątpliwie budzą wątpliwości. Dlaczego jednak nie odeprzeć ich na gruncie debaty (szczególnie jeśli ktoś mieni się progresistą)?
Losy dwóch kardynałów
Wątpliwości budzą także losy innego krytyka Amoris laetitia. Kardynał Raymond
Burke, bo o nim mowa, od 2008 prefekt Trybunału Sygnatury Apostolskiej
(najwyższego urzędu sądowniczego w kurii rzymskiej), został z niej
zwolniony w listopadzie 2014 roku. W zamian za to został patronem Suwerennego
Zakonu Maltańskiego, co w oczywisty sposób uznane zostało za
degradację. Wprawdzie jesienią 2017 roku duchowny wrócił do Sygnatury
Apostolskiej, jednak jedynie w charakterze doradcy.
Jak powszechnie w katolickim świecie wiadomo, kardynał Burke to jeden
z sygnatariuszy dubiów - listu do papieża Franciszka zawierającego pięć
wątpliwości w sprawie Amoris laetitia. Ba, uznawano go za nieformalnego
przywódcę grupy czterech podpisanych pod nimi hierarchów. Amerykański
purpurat mówił także o potrzebie formalnej korekty papieża, w przypadku,
gdyby ten nie odpowiedział na dubia zgodnie z dotychczasową nauką
Kościoła. Z drugiej jednak strony, sam duchowny, podobnie jak kardynał
Müller, deklaruje swą lojalność wobec papieża. Pewności odnośnie przyczyn
jego "degradacji" nie mamy.
Ponadto, zdaniem niektórych komentatorów, także kardynał Gerhard Müller
utracił godność prefekta Kongregacji Nauki Wiary właśnie z powodu swej
krytyki wobec Amoris laetitia. Krytyki? Wszak niemiecki purpurat nie wypowiadał
się przeciwko tej adhortacji! Wskazywał jednak, że jej interpretacja
powinna być zgodna z dotychczasowym nauczaniem Kościoła. To znaczy: nie ma mowy o udzielaniu Komunii świętej rozwiedzionym (współ)żyjącym
w nowych związkach. W Watykanie istniała więc nietypowa sytuacja: papież
popierający, jak się wydaje, liberalizację dyscypliny sakramentów i "numer
dwa" w Kościele, interpretujący jego wypowiedzi w zgoła inny sposób. Rozdźwięk
ten nie trwał jednak długo.
Niewykluczone, że jak zauważył Gerhard Müller w rozmowie z Edwardem
Pentinem z "National Catholic Register", "życzliwi" różnego autoramentu
informowali papieża o rzekomej wrogości kardynała Müllera względem niego.
Słowom tym wprawdzie papież nie dawał posłuchu, ale z drugiej strony
kropla drąży skałę. W każdym razie, jak twierdzi były już prefekt, o nieprzedłużeniu
swojej kadencji dowiedział się podczas rutynowej audiencji. Czy
rolę odegrał wiek? To akurat wątpliwe, gdyż nowy zwierzchnik Kongregacji
Nauki Wiary, kardynał Luis Ladaria Ferrer jest o cztery lata starszy.
Tak czy owak, warto przypomnieć, że niemiecki kardynał wyraził ubolewanie
z powodu obecnych kryteriów nominacji biskupich. Jego zdaniem, w znacznej
mierze są nimi poglądy w kwestii interpretacji przypisu 351 adhortacji
Amoris laetitia. Wyraził też ubolewanie karierowiczostwem i działalnością
szpiegów, donoszących Ojcu Świętemu na niewygodnych im hierarchów.
Progresiści stale głoszą potrzebę dialogu ze wszystkimi: od protestantów
i Żydów, przez muzułmanów, aż po ateistów. Dialog ten jawi się im jako
wartość sama w sobie. Nie zawsze jednak wiadomo, dokąd prowadzi. "Wiadomo"
tylko, że jego cele są szczytne. I że jest jakoby zawsze czymś dobrym.
Tymczasem we współczesnym dyskursie "dialog" nie oznacza normalnej
rozmowy, lecz stanowi słowo-wytrych służące "postępowi". Dlatego też istnieje
grupa, której owo "prawo do dialogu" nie obejmuje. To tradycjonaliści,
konserwatyści czy po prostu zwolennicy utrzymania dotychczasowego nauczania
i praktyk Kościoła. Czy uciszanie ich to naprawdę najlepsza droga do
reformowania Kościoła i do przekonywania nieprzekonanych? A może wcale
nie chodzi o przekonywanie, a na naszych oczach upada właśnie teza o dialogu,
jako niezbędnym czynniku nowoczesności? Bo to już nie ten etap?
LITANIA DO OBROŃCÓW ŚWIĘTOŚCI, JEDNOŚCI I NIEROZERWALNOŚCI MAŁŻEŃSTWA
O jedność i nierozerwalność małżeństwa
W dyskusję nad sposobem interpretacji adhortacji apostolskiej Amoris laetitia
włączyli się biskupi Ukrainy. Dostrzegli oni, że małżeństwo jest atakowane
nie tylko przez ateistyczny, postępowy świat, ale i niektóre środowiska
w samym Kościele. Podjęte przez nich kroki wyraźnie wskazują kierunek.
Rzymskokatolicki Episkopat Ukrainy postanowił bowiem wyrazić swoją
troską o rodzinę i o nierozerwalność małżeństwa na sposób iście pasterski.
Tak na Ukrainie rok 2019 został ustanowiony czasem szczególnej modlitwy
w intencji małżeństw. Hierarchowie zatwierdzili także "Litanię do Obrońców
Świętości, jedności i nierozerwalności małżeństwa", której powstanie
zostało umotywowane obecnym kryzysem i atakami na świętość i nierozerwalność
małżeństwa.
To nie pierwszy głos w obronie sakramentalnego małżeństwa płynący
z Ukrainy. Już w maju 2017 roku abp Mieczysław Mokrzycki, przewodniczący
Konferencji Episkopatu Ukrainy krytycznie ocenił liberalne interpretacje
Amoris laetitia i zapewnił, że w tej kwestii "jasne i doktrynalnie pewne jest
nauczanie św. Jana Pawła II z Familiaris consortio". Wyraźnie wtedy zaznaczył,
że doktryny katolickiej "nie wypracowuje się poprzez dialog".
MA
Litania do obrońców świętości, jedności i nierozerwalności małżeństwa
Panie, zmiłuj się nad nami.
Chryste, zmiłuj się nad nami.
Panie, zmiłuj się nad nami.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święty Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami.
Święty Józefie, módl się za nami.
Święta Rodzino z Nazaretu, módl się za nami.
Święci Archaniołowie Michale, Gabrielu i Rafale, módlcie się za nami.
Święci Abrahamie i Saro, módlcie się za nami.
Święci Izaaku i Rebeko, módlcie się za nami.
Święci Jakubie i Rachelo, módlcie się za nami.
Święci Zachariaszu i Elżbieto, módlcie się za nami.
Święci Joachimie i Anno, módlcie się za nami.
Święci Akwilo i Pryscyllo, módlcie się za nami.
Święci Androniku i Atanazjo, módlcie się za nami.
Święci Grzegorzu i Nonno, módlcie się za nami.
Błogosławieni Lukrecjuszu i Bonadonno, módlcie się za nami.
Święci Hubercie i Berto z Awinionu, módlcie się za nami.
Święty Izydorze i błogosławiona Mario, módlcie się za nami.
Święci Stefanie i Gizelo, módlcie się za nami.
Święci Henryku i Kunegundo, módlcie się za nami.
Święci Ludwiku i Zelio Martin, módlcie się za nami.
Błogosławieni Luigi i Maria Quatrochi, módlcie się za nami.
Wszyscy święci małżonkowie, módlcie się za nami.
Święty setniku Korneliuszu, módl się za nami.
Św. Paulinie z Noli, módl się za nami.
Święty Ludwiku Francuski, módl się za nami.
Święty Wawrzyńcu Ruiz, módl się za nami.
Wszyscy święci ojcowie rodzin, módlcie się za nami.
Święta Moniko, módl się za nami.
Święta Sylwio, módl się za nami.
Święty Matyldo, módl się za nami.
Święty Blanko Kastylijska, módl się za nami.
Święty Brigido ze Szwecji, módl się za nami.
Święta Elżbieto Portugalska, módl się za nami.
Święty Jadwigo, módl się za nami.
Święta Małgorzato Szkocka, módl się za nami.
Wszystkie święte matki, módlcie się za nami.
Święty Janie Chrzcicielu, módl się za nami.
Święty Stanisławie, módl się za nami.
Święty Tomaszu Morus, módl się za nami.
Święty Janie Fischer, módl się za nami.
Święci męczennicy kartezjańscy, módlcie się za nami.
Błogosławione męczennice z Nowogródka, módlcie się za nami.
Wszyscy święci męczennicy za świętość, jedność i nierozerwalność
małżeństwa, módlcie się za nami
Święta Matko Tereso z Kalkuty, módl się za nami.
Święta Joanno Beretto Molla, módl się za nami.
Święty Pawle VI, módl się za nami.
Święty Janie Pawle II, módl się za nami.
Święci obrońcy prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, módlcie
się za nami.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
zmiłuj się nad nami.
P. Jezu, źródło świętości każdej rodziny.
W. Spraw, aby nasze rodziny były podobne do Rodziny z Nazaretu.
Módlmy się: Wszechmogący wieczny Boże, Ty zechciałeś, aby Twój Syn
rósł w Świętej Rodzinie. Za wstawiennictwem świętych małżeństw, ojców
i matek, mężów i żon, a także za wstawiennictwem męczenników,
którzy przelali krew za jedność i nierozerwalność małżeństwa, obdarz
nasze rodziny swoją łaską, aby były zawsze widzialnym znakiem miłości
między Kościołem i Chrystusem. Który z Tobą żyje i króluje w jedności
Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen
Reprint z Oryginału ukończony w Wałbrzychu 22 stycznia A.D. 2019
Autor: MONITOR DOLNOŚLĄSKI - Wrocław 16.12.1981
- Pismo czasu stanu wojennegodla województw: jeleniogórskiego, legnickiego, wałbrzyskiego i wrocławskiego
Data: 30.09.2018
Co towarzysz Wojciech Jaruzelski zrobił z towarzyszami PRL? - to towarzysze PRL robią to samo z prawicą III RP
|
Lista osób internowanych na polecenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego Decyzja o zawieszeniu działalności PAX, ChSS i PZK-SPrezydent miasta stołecznego Warszawy podjął decyzję o zawieszeniu działalności PAX, a także Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Społecznego i Polskiego Związku Katolicko-Społecznego. Oznacza to obowiązek zaniechania wszelkiej działalności statutowej, to znaczy organizacyjnej, prasowej i wydawniczej. Działalność gospodarcza PAX-u prowadzona przez Zjednoczone Zespoły Gospodarcze przechodzi pod zarząd komisaryczny. Jednostki organizacyjne gospodarki narodowej objęte militaryzacją na Dolnym Śląsku
W Ministerstwie Przemysłu Chemicznego i Lekkiego |
Skład Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego
Przewodniczący - gen. armii Wojciech Jaruzelski
Członkowie: gen. broni Florian Siwicki
gen. broni Tadeusz Tuczapski
gen. broni Eugeniusz Molczyk
admirał Ludwik Janczyszyn
gen. dyw. Czesław Kiszczak
gen. dyw. Tadeusz Hupałowski
gen. dyw. Czesław Piotrowski
gen. dyw. Józef Baryła
gen. dyw. Włodzimierz Oliwa
gen. dyw. Henryk Rapacewicz
gen. dyw. Józef Użycki
gen. dyw. Tadeusz Krepski
gen. dyw. Longin Łozowicki
gen. bryg. Michał Janiszewski
gen. bryg. Jerzy Jarosz
płk Tadeusz Makarewicz
płk Kazimierz Garbacik
płk rez. Roman Leś
ppłk Jerzy Włosiński
ppłk Mirosław Hermaszewski
Służba sprawozdawcza "Monitora Dolnośląskiego" z dnia 17 grudnia 1981 r. przekazuje:
Wałbrzyskie -
Dyżurni prezydenta
Od 6 rano do późnych godzin wieczornych chodzą po ulicach Wałbrzycha ludzie z opaskami "Dyżurny prezydenta". Posiadają oni dosyć znaczne kompetencje m.in. mają prawo wydawania natychmiastowych decyzji w sprawach różnego rodzaju nieprawidłowości, zwłaszcza w dziedzinie handlu i usług. Do dyżurnych tych z prośbą o interwencje mogą zgłaszać się wszyscy ci, którzy zauważą różnego typu niedociągnięcia w tym zakresie.
Ograniczona sprzedaż niektórych artykułów spożywczych
W związku ze zwiększonym wykupem niereglamentowanych artykułów spożywczych prezydent miasta Wałbrzycha z dniem 15 bm. wprowadził pewne ograniczenia ich sprzedaży dla umożliwienia wszystkim potrzebującym dokonania niezbędnych zakupów. Aż do odwołania wprowadził następujące normy sprzedaży: chleb - 1 bochenek na kupującego lub 2 bochenki dla osób, które udokumentują co najmniej czteroosobową rodzinę; mleko - 1 litr na kupującego lub 2 litry dla osób jak przy chlebie; jajka - 5 sztuk dla kupującego; kasze - 1 kg dla kupującego do czasu przywrócenia reglamentacji, zaś ziemniaki nie więcej niż 5 kg. Przed dniami wolnymi od pracy kupujący może nabyć podwójną ilość tych artykułów. Przy okazji warto przypomnieć, że piwo może być sprzedawane w ilości 1 butelki lub 1 kufla na osobę. Wczoraj, t.j. w środę Wałbrzych otrzymał m.in. 49,3 tys. litrów mleka, 9120 kg masła, 41,8 tys. bochenków chleba i 32,5 tys. bułek. Nie było w zasadzie kłopotów z nabyciem masła a wprowadzenie ograniczeń sprzedaży mleka i chleba umożliwiło zakupy dla większej liczby wałbrzyszan.
Biblioteki będą czynne
Zgodnie z zarządzeniem wojewody wałbrzyskiego wszystkie placówki kulturalne zawiesiły swoją działalność. Wyjątek stanowią biblioteki publiczne, których praca nie została ograniczona. Wojewódzka Biblioteka Publiczna i podległe placówki pracują normalnie na dotychczasowych zasadach. Wszystkie biblioteki i filie biblioteczne dla dzieci czynne są w godzinach od 12 do 18 z wyjątkiem czwartków i dni ustawowo wolnych od pracy.
Jako "propagandzista radomskiego stanowiska" z dnia 3 grudnia 1981 r. przedstawiam powody, dla których radykalni komuniści przestraszyli się odwlekania "krajówki" i już po 4 dniach od daty opublikowania oświadczenia Marka Brunne'a - 13 grudnia wysłali czołgi przeciwko pałkom...
Zacytuję urywek tego samego wydania "prasy":
"Władze wojewódzkie trzeba wpuszczać w przeróżne tematy, rozdyskutować gminy, miasta, chłopów napuszczać na urzędników. Niech zajmują urzędy gminne, kiedy taka ich wola. Potrzebna nam jest siła - stwierdzili zebrani w Radomiu przywódcy związkowi. G. Palka uważa, że partia może odłożyć konfrontację, bo ma siłę. "Solidarność" tej siły nie ma. I dlatego trzeba tworzyć tzw. milicję robotniczą lub straż robotniczą. Byłyby to grupy ludzi z dziesiętnikami, setnikami, tysięcznikami w zakładach pracy, uzbrojeni w kaski i pałki. Pierwsze zwiastuny takich formacji już są w niektórych regionach...oddelegowani zostaną z zakładów pracy i wywiozą na taczkach rektora Hebdę. Z. Bujak zapowiedział, że najbliższe działanie milicji robotniczej zostanie skierowane na oswobodzenie Radiokomitetu.
Podobny pogląd prezentuje przewodniczący Regionu Radomskiego A. Sobieraj. Według jego planu grupy "Solidarności" powinny przejmować część działań administracji, odsuwać za wszelką cenę władze miejskie i wojewódzkie. Uświadamiać społeczeństwu, że nic nie potrafią zrobić".
Partia PZPR już przygotowywała stosowne zaplecze dla swoich działań, o których można napisać, że i obecnie to zaplecze działa, bo tak łudząco przypomina zaplecze Unii Europejskiej:
Nowa struktura wydziałów KW PZPR w Wałbrzychu
"Na ostatnim plenum Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Wałbrzychu zatwierdzono nową strukturę organizacyjną etatowego aparatu instancji wojewódzkiej. Komitet jako instytucja składa się obecnie z siedmiu wydziałów i jednego samodzielnego referatu. Na czele ich stoją kierownicy. Personalną obsadę tych stanowisk również zatwierdzono na plenum. Reorganizacja była podyktowana chęcią lepszego dostosowania struktury i zasad wynikających z posierpniowych zmian w sposobie działania partii.
Nowa struktura KW PZPR przedstawia się następująco: Wydział Polityczno-Organizacyjny, którym kieruje Piotr Wiernik, Kancelaria Komitetu Wojewódzkiego z kierownikiem Edwardem Fiszerem oraz wydziały Propagandy i Agitacji z kierownikiem Zdzisławem Wiśniewskim, Administracyjny z kierownikiem Zenonem Cyktorem, Społeczno-Ekonomiczny z kierownikiem Jerzym Byjem, Społeczno-Rolny z kierownikiem Marianem Michalskim, Ogólny z kierownikiem Eugeniuszem Januszem i Referat Społeczno-Zawodowy. Ten ostatni zajmuje się problemami pracy partyjnej w organizacjach młodzieżowych, społecznych, zawodowych, sportowych, turystycznych i innych.
Kierownikiem referatu jest Józef Dubiel.
Na tym samym posiedzeniu zapadła również decyzja o powiększeniu liczby komisji Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Postanowiono powołać komisję do spraw pracy partyjnej w górnictwie, komisję do spraw pracy partyjnej wśród kobiet i komisję do spraw pracy partyjnej wśród młodzieży".
17 grudnia 1981
Lista internowanych ekstremistycznych działaczy "Solidarności" oraz nielegalnych organizacji antypaństwowych
Dziennik telewizyjny ogłosił wczoraj pierwszą listę internowanych ekstremistycznych działaczy "Solidarności" oraz nielegalnych organizacji. Dokument głosi:
Na mocy dekretu Rady Państwa z dnia 13 grudnia 1981 r. o stanie wojennym internowano grupę ekstremalnych działaczy "Solidarności" oraz nielegalnych organizacji antypaństwowych.
Znajdują się wśród nich m.in. Edward Borowski - przewodniczący ZR "Solidarność" w Gorzowie Wlkp., Edward Bałuka - założyciel tzw. Polskiej Socjalistycznej Partii Pracy, członek "Solidarności", Ryszard Błaszczak - członek Prezydium Komisji Krajowej "Solidarności", Piotr Baumgart - członek Zarządu NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych, Jacek Bartyzel - działacz tzw. Ruchu Młodej Polski, Krzysztof Bzdyl - działacz tzw. Konfederacji Polski Niepodległej, Seweryn Blumsztajn - działacz byłego KSS "KOR", Ryszard Bugaj - ekspert Komisji Krajowej "Solidarności", Władysław Bartoszewski - współpracownik byłego KSS "KOR", Benedykt Czuma - działacz tzw. Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Jan Chmielewski - działacz tzw. Konfederacji Polski Niepodległej, Mirosław Chojecki - działacz byłego KSS "KOR", Tadeusz Chmielewski - przewodniczący ZR "Solidarność" w Elblągu, Leonard Duszenko - członek Prezydium ZR "Solidarność" Wielkopolska Południowa, działacz tzw. ROPCiO, Andrzej Gwiazda - członek Komisji Krajowej "Solidarności", Bronisław Geremek - ekspert Komisji Krajowej "Solidarności", Krzysztof Goławski - działacz tzw. Konfederacji Polski Niepodległej, Andrzej Goławski - działacz tzw. KPN, Marian Jurczyk - przewodniczący ZR "Solidarność" w Szczecinie, członek KK, Seweryn Jaworski - członek ZR "Solidarność" Mazowsze, członek KK, Wojciech Karpiński - działacz byłego KSS "KOR", Czesław Kijanka - przewodniczący ZR "Solidarność" w Przemyślu, Antoni Kopaczewski - przewodniczący ZR "Solidarność" w Rzeszowie, Jacek Kuroń - czołowy działacz byłego KSS "KOR", ekspert "Solidarności", Wiesław Knitter - współpracownik byłego KSS "KOR", Wiesław Kęcik - działacz byłego KSS "KOR", Jan Lityński - działacz byłego KSS "KOR", Krzysztof Lemański - działacz byłego KSS "KOR", Karol Modzelewski - członek KK "Solidarności", Adam Michnik - działacz byłego KSS "KOR", Jacek Merkel - członek Prezydium KK "Solidarności", Emil Morgielewicz - działacz tzw. ROPCiO, Antoni Maciarewicz - działacz byłego KSS "KOR", Tadeusz Mazowiecki - redaktor naczelny tygodnika "Solidarność", Michał Mąsior - członek ZR "Solidarności" Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, członek KK, Bogusław Mikus - przewodniczący ZR "Solidarności" Ziemi Chełmskiej, Eugeniusz Matyjas - przewodniczący ZR "Solidarności" w Lesznie, Janusz Onyszkiewicz - rzecznik prasowy ZR "Solidarności" Mazowsze, Grzegorz Palka - członek ZR "Solidarności" Ziemia Łódzka, członek Prezydium KK, Antoni Pietkiewicz - przewodniczący ZR "Solidarności" Wielkopolska Południowa, Andrzej Piesiak - przewodniczący ZR "Solidarności" w Jeleniej Górze, Henryk Piwowarczyk - sekretarz ZR "Solidarności" Wielkopolska Południowa, działacz tzw. KPN, Józef Patyna - członek ZR "Solidarności" Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, członek Prezydium KK, Jarosław Rypniewski - przewodniczący tzw. Ruchu Młodej Polski w Gdańsku, Jan Rulewski - przewodniczący ZR "Solidarności" w Bydgoszczcy, Zbigniew Romaszewski - działacz byłego KSS "KOR", członek KK "Solidarności", Andrzej Rozpłochowski - działacz "Solidarnośc" Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, Alojzy Szablewski - działacz "Solidarności", Andrzej Sobieraj - przewodniczący Zarządu Regionalnego "Solidarności" Ziemia Radomska, Wacław Sikora - przewodniczący Zarządu Regionalnego "Solidarności" Małopolska, Stanisław Sikora - działacz tzw. Konfederacji Polski Niepodległej, Józef Śreniowski - działacz b. KSS "KOR", Antoni Tokarczuk - sekretarz Komisji Krajowej "Solidarności", Henryk Wujec - członek Zarządu Regionalnego "Solidarność" Mazowsze, działacz b. KSS "KOR", Jan Waszkiewicz - członek Komisji Krajowej "Solidarności", Stanisław Wądołowski - wiceprzewodniczący Komisji Krajowej "Solidarności", Zygmunt Zawojski - przewodniczący Zarządu Regionalnego "Solidarności" Podkarpacia.
Jest to pierwsza lista internowanych skrajnych działaczy "Solidarności" oraz nielegalnych organizacji.
( Z PR i TV)
Szanowni Czytelnicy!
W latach 80-tych nikt z nas nie wiedział kto jest kim, ale wiedzieliśmy jedno, że MY - 10 mln członków "Solidarności" stanowiliśmy największą partię konserwatywną, prawicową, patriotyczną, katolicką, polską, wśród której warto wymienić Jacka Bartyzela, Andrzeja Rozpłochowskiego, Antoniego Maciarewicza, Zbigniewa Romaszewskiego - i na tym koniec? Może i nie koniec, ale Jezus Chrystus wielu pozostałym odpowiedziałby: "nie znam cię".
To są ci, którzy dołączyli do naszych przeciwników, okupantów sowieckich i prosowieckich komunistów, których wtedy i obecnie nazywamy ONI. Mają swoje media, firmy i swoje domy, a MY... nie jesteśmy dotowani, z nami się nie rozmawia i o nas się nie rozmawia. Jedna debata i więcej jeszcze nie jest obaleniem ustroju, który chcemy obalić: paranoidalny ustrój komunistyczny w kapitalizmie, czyli bez prawa do własności?!
Jak jeszcze długo istnieć będzie dręczące pytanie - niewytłumaczona zagadka - dlaczego ekstremalny działacz "Solidarności" stał się ekstremalnym przeciwnikiem, targowickim antypolakiem, który ma wszystko o czym marzył w latach 80-tych, oprócz - rozumu?
Sudecki Port-all
Jak się Czytelnicy zorientowali ze sposobu sygnowania zamieszczanych na łamach "Monitora Dolnośląskiego" informacji, w większości pochodzą one z nasłuchu Polskiego Radia, dzienników telewizyjnych i "Trybuny Ludu", gdyż dotychczas nie funkcjonują dalekopisy PAP i nie otrzymujemy bieżących serwisów tej agencji. Nie mamy też łączności teleksowej i telefonicznej z innymi województwami Dolnego Śląska.
ŚRODA, 16 grudnia 1981 r.
9.00 - Teleferie TDC
16.40 - Program Dnia
16.45 - Losowanie Toto Lotka
17.00 - Teleferie
17.30 - Dziennik
18.00 - Rolnicze rozmowy
18.15 - Sonata c-moll Ignacego Paderewskiego
19.00 - Z cyklu: "Przyroda polska" - Bobry
19.30 - Dziennik
20.15 - "Godziny nadziei" - film prod. polskiej
21.55 - Program publicystyczny.
22.15 - Dziennik
Czy coś uległo zmianie - nie. Ponieważ o ile jest więcej kanałów to ich jakość jest tożsama z jakością programu stanu wojennego. Porównajmy: TVN7 "Sędzia Anna Maria Wesołowska". Przecież te wszystkie niezliczone marksistowskie kanały deprawujące wszystkich i wszystko winny zostać zlikwidowane - bo są winne.
Sudecki Port-all
14 grudnia 1981
Agencja TASS nadała depeszę na temat sytuacji w Polsce. Informuje w niej, że wprowadzenie stanu wojennego podjęte zostało w obliczu grożącej krajowi anarchii, nieodpowiedzialnych wystąpień ekstremalnych sił "Solidarności", które rwą się do władzy. TASS poinformował o internowaniu ekstremistycznych przywódców „Solidarności” i członków nielegalnych organizacji antysocjalistycznych, w tym KSS KOR i KPN oraz o izolowaniu grupy osób, które ponoszą odpowiedzialność za społeczno-polityczny i gospodarczy kryzys w Polsce.
Rzecznik rządu RFN oświadczył, że kanclerz "z całym zdecydowaniem trwa na stanowisku maksymalnej powściągliwości wobec sytuacji w Polsce". Odnośnie zajmowania takiej postawy istnieje według kanclerza jednoznaczna zgodność na Zachodzie.
Agencja AFP w depeszy nadanej z Brukseli pisze, powołując się na rzecznika amerykańskiego sekretarza stanu A. Haiga, że Departament Stanu był w kontakcie z rządem polskim za pośrednictwem ambasadora polskiego w Waszyngtonie. Rząd amerykański uważa, tak jak do tej pory, że naród polski sam powinien znaleźć rozwiązanie swych trudności. Powinien móc to uczynić bez ingerencji z zewnątrz.
Kanclerz Austrii Bruno Kreisky, w wywiadzie telewizyjnym określił wprowadzenie w Polsce stanu wojennego jako ostatnią próbę zapobieżenia najgorszej ewentualności. Szef rządu austriackiego wyraził pogląd, że krok ten podjęto po tym, gdy nie udał się zamiar pojednania przeciwstawnych sił.
Duński minister spraw zagranicznych przestrzegł w wypowiedzi radiowej przed dramatyzowaniem sytuacji w Polsce. Wyraził wiarę, że powróci ona do normalnego stanu, i że dojdzie do wznowienia produkcji. Jak podkreślił, Polska właśnie potrzebuje produkcji.
Minister spraw zagranicznych Francji w odpowiedzi na pytanie, co rząd republiki zamierza uczynić w związku z sytuacją w Polsce, odparł, że władze nie uczynią absolutnie nic.
AFP pisze, że papież dał w niedzielę w południe wyraz zatroskaniu sytuacją w Polsce w wyniku wydarzeń ostatnich godzin. Na zakończenie tradycyjnego przemówienia z okna swojej biblioteki w Watykanie, Jan Paweł II powiedział w języku polskim do pielgrzymów zgromadzonych na placu Św. Piotra, by modlili się za pokój w Polsce. Jak podaje AFP papież powtórzył jeszcze raz to, co powiedział przy innych okazjach: "Dosyć krwi przelano w przeszłości w Polsce. Trzeba teraz pracować na rzecz pokoju. Przypominam to, co powiedziałem już we wrześniu, że nie wolno więcej już przelewać krwi polskiej. Trzeba uczynić wszystko, by budować w pokoju przyszłość naszej ojczyzny, myśląc o nadchodzącej rocznicy Matki Boskiej Częstochowskiej. Polecam Polskę i wszystkich Polaków Matce Przenajświętszej, która była nam dana na naszą obronę".
16 grudnia 1981 Węgierska agencja MTI została upoważniona do opublikowania następującego oświadczenia:
Kierownicze organa Węgierskiej Republiki Ludowej oraz węgierscy ludzie pracy z wielką uwagą śledzili i przyjęli ze zrozumieniem decyzje Rady Państwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oraz utworzenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Działania podjęte przez tę radę oraz apel szefa rządu Wojciecha Jaruzelskiego o pokrzyżowanie kontrrewolucyjnych planów, przywrócenie spokoju i porządku prawnego oraz obroną zdobyczy socjalizmu, konstytucyjne decyzje kierowniczych organów Polski są sprawą wewnętrzną państwa polskiego. Działania te służą socjalistycznemu rozwiązaniu skomplikowanej sytuacji, społecznemu i narodowemu rozwojowi kraju. Sprzyjają temu by Polska jako niezawodne państwo członkowskie Układu Warszawskiego również w przyszłości była czynnikiem stabilizacji w Europie. Komitet Centralny Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej, rząd WRL, naród węgierski wierzą, że wspólnota i aktywne działanie polskich komunistów, prawdziwych patriotów polskich, sił gotowych działać w interesie socjalistycznego rozwoju zagrodzą drogę kontrrewolucji i zapewnią socjalistyczne rozwiązanie problemu społeczeństwa polskiego. W tych trudnych dniach swej historii naród polski może niezłomnie liczyć na bratnią solidarność i aktywne poparcie węgierskich komunistów i całego narodu węgierskiego. (Za PR i TV) 17 grudnia 1981 PIERWSZE PRZEBŁYSKI OTRZEŹWIENIA Deklaracje przywódców "Solidarności" z Poznania i Słupska Za pośrednictwem PAP otrzymaliśmy oświadczenie przewodniczącego Zarządu Regionalnego NSZZ "Solidarność" - Wielkopolska, Zdzisława Rozwalaka. Oto treść tego oświadczenia: Podpis - ROZWALAK A oto przesłana nam przez PAP odezwa przewodniczącego Zarządu NSZZ "Solidarność" Wojciecha Zierkie do członków "Solidarności" regionu słupskiego: (Za PR i TV) 16 grudnia 1981 Oświadczenie Prezydium ZG ZSMP i Rady Naczelnej ZHP Na wczorajszym posiedzeniu Prezydium Zarządu Głównego ZSMP w Warszawie, podczas których omawiana była sytuacja w kraju, wydano oświadczenie następującej treści: (Za PR i TV) 16 grudnia 1981 W Genewie odbyło się dziś kolejne spotkanie delegacji radzieckiej i amerykańskiej, prowadzących rozmowy w sprawie ograniczenia zbrojeń rakietowych. Delegacji radzieckiej przewodniczył Jurij Kwiciński, a amerykańskiej Paul Nitze. 8 grudnia 1981 Posiedzenia Komisji Współdziałania PZPR, ZSL, SD ...w Warszawie 16 grudnia 1981 Przesyłanie i rozdział zagranicznych darów bez ograniczeń Pod przewodnictwem wicepremiera Jerzego Ozdowskiego odbyło się posiedzenie Prezydium Krajowej Komisji Koordynacji Zagranicznych Dostaw Socjalnych. Prezydium potwierdziło zasadę nieingerencji w sposób rozdzielania darów zagranicznych przez wszystkie organizacje będące ich adresatami. Nadal obowiązują decyzje dotyczące pokrywania przez Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej wszystkich kosztów transportu międzynarodowego i krajowego. Transporty nadchodzące zagranicznymi środkami komunikacji mogą przekraczać granicę Polski i kierować się do miejsca swojego przeznaczenia. Prezydium komisji zapewniło wszystkich ofiarodawców zagranicznych, że nadsyłana przez nich pomoc będzie trafiała do wskazanych przez nich odbiorców. 16 grudnia 1981 Akty oskarżenia o spekulację i marnotrawstwo Jednostki prokuratury kontynuują wszczęte przed wprowadzeniem stanu wojennego śledztwa o naruszenie prawa karnego. Ostatnio m.in. skierowano do sądu akt oskarżenia przeciwko dyrektorowi Rolniczego Domu Towarowego w Słupsku, zarzucający mu, że w ciągu dwóch dni sprzedał poza podległą mu jednostką - uniemożliwiając zakup klientom - 29 kożuchów wartości 788.200 zł. (Za "Trybuną Ludu") 17 grudnia 1981 DO WSZYSTKICH! Zwracamy się do was, do wszystkich ludzi dobrej woli. Nie słuchajcie wichrzycieli i prowodyrów, którzy popychają was do katastrofy. Nie dajcie się nikomu sprowokować do ulicznych demonstracji i nieodpowiedzialnych wystąpień. Zachowajcie spokój, ład i porządek. R O B O T N I C Y! Nie pozwólcie się wodzić za nos politycznym bankrutom i cynicznym graczom. Pamiętajcie też, że w kraju obowiązuje stan wojenny wprowadzony dla ratowania ginącej ojczyzny. Przestrzegamy i apelujemy do waszego rozsądku. Praca jest dziś podstawowym obowiązkiem każdego Polaka. Na owoce waszej pracy czeka będący w potrzebie kraj. 8 grudnia 1981 Andrzej Lech - I sekretarz KZ PZPR Zakładów Koksowniczych "Wałbrzych": Raczej między młotem a sierpem. Wystarczy. Dość na zawsze. Trzeba było "pocisnąć" - a uratowalibyśmy i "Diorę" i stocznie, i huty i kopalnie. A tak, czy po 1989 roku powstał w Polsce konglomerat, holding, strefa ekonomiczna, zakład pracy - z całkowitym kapitałem należącym do R O B O T N I K Ó W! Zróbmy to TERAZ! Sudecki Port-all "Kto się z nami bawi - ten nas zbawi"
Tak można by powiedzieć po tym co usłyszeli członkowie społeczności katolickiej na Mszy Św. w dniu 23.09.2018 w Kościele Podwyższenia Krzyża Świętego Wałbrzych-Podzamcze o godz. 13.00, kiedy na tę porę, na zaproszenie księdza proboszcza przybyli także: Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej "Podzamcze" ze swoim opiekunem duchowym sąsiedniej parafii "Apostołów Piotra i Pawła" wraz z przedstawicielką telewizji "Dami" - medium, które raczej trudno namówić do retransmisji audycji z telewizji "Trwam" dla mieszkańców Podzamcza - panią Magdaleną Rotuską-Korbel wraz z małżonkiem. Okazją do tak zorganizowanej Eucharystii było uroczyste obchodzenie 40 letniej - aportem wniesionej przez komunistów PRL do III RP SM "Podzamcze". Czyż to nie dziwne, że ideologia nienawidząca księży i Kościoła i nie uznająca własności, tak uroczyście traktowana jest przez księdza proboszcza sprawującego Eucharystię - nota bene wyróżnionego przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę Medalem Zasługi - który w 50 Rocznicę Ojca Pio nie wspomniał o Nim, ani tego dnia, ani w ciągu tygodnia? I czy rzeczywiście goszczeni byli członkowie społeczności katolickiej? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz